Zazwyczaj trzymam się zasady nie komentowania w tym temacie, bo jak ktoś się jara, to niech się jara. Ale wydania Libertago po prostu zasługują na krytykę, a widzę tutaj jakieś teksty, że jak ktoś krytykuje, to od razu malkontenctwo. I żeby nie było, sam też parę razy wydałem pona 500 ziko za komiks i jestem z zakupu bardzo zadowolony. Tylko to była jakość, która tej ceny była warta. W przypadku Libertago nie może być o tym mowy. I tak, wydawca trafił w niszę, ale wykorzystuje ją po kosztach, a zatem, wg mnie, żeby jak najwięcej się nachapac przy minimalnym wysiłku. I znowu, wiadomo, każdy wydawca, chcę na swoim produkcie zarobić jak najwięcej. To "po kosztach" tutaj boli, bo trudno zestawić to wyrażenie z "ekskluzywne. Cienka, wyginająca się pod ciężarem komiksu okładka. Cienki, prześwitujący papier, co w komiksach w wersji czarno-białej jest absolutnie niedopuszczalne. Jeśli jest autograf, to na grafice, nie w komiksie, żeby oszczędzić na kosztach przesyłki i nie bawić się w zapraszanie do Polski autora, żeby mógł podpisać na miejscu. Grafiki do tego na papierze o gramaturze dwuwarstwowego toaletowego. Niegrzebanie w tłumaczeniach, nawet pod względem redakcji, bo tak wygodniej (to chyba w Thorgalu została ta sama literówka co w wydaniu Egmontu?) Marne dodatki, bo trzeba by się wysilić i poszukać interesujących rzeczy. No i w końcu naprawdę mało "ekskluzywny" nakład, który nie jest zarzutem jakoś bardzo obciążającym, ale razem z poprzednimi tworzy brzydki obraz wydawcy, dla którego "ekskluzywność" stanowi tylko hasło, które pozwala udawać, że wypełnia się w rynku zapotrzebowanie na tego typu wydania. Szkoda.