Podbijam PabloWu - jakaś dziwna moda teraz się zrobiła na wyrzuty sumienia z powodu kolekcjonowania czegoś. Ja od dziecka lubiłem czyjeś wielkie kolekcje czegokolwiek, lubiłem wielkie biblioteki, filmoteki etc. Podoba mi się to estetycznie i ma (wbrew temu, co ostatnio ciągle czytam) całkiem sporo pozytywnych oddziaływań z punktu widzenia psychologii. Więc póki mogę to tworzę swoją kolekcję na taką skalę, na jaką mnie stać. I nie ma znaczenia ile z tego przeczytam (ja czytam akurat mniej więcej w 80% na bieżąco), znaczenie ma czy się nie kupuje "ponad stan", zaniedbując podstawowe potrzeby. Nie mam, nie miałem i nie będę miał z tego tytułu żadnego poczucia winy. Zarówno z powodu kupowania dość dużo jak i z powodu nieprzeczytania wszystkiego, co mam.