Blacksad. Upadek
Poczekałem aż będzie można przeczytać w jednym rzucie i.. Warto było. Nareszcie powrót do czasów świetności po Amarillo, który zostawił mnie totalnie obojętnym. Pokuszono się o epicką opowieść z dużą liczbą postaci, które gdy już się pojawią, to zazwyczaj mają do spełnienia konkretną rolę. Tak, wciąż miałem z tyłu głowy „ale ja to gdzieś już widziałem/czytałem”, bo to opowieść z gatunku tych, które czerpią pełną garścią z historii i innych dzieł kultury popularnej. Skorumpowani urzędnicy, mafia, wielkie plany dla których nie liczą się zwykli ludzie. Znacie to? No to zobaczcie raz jeszcze. I tylko szkoda, że tak łopatologicznie rozwiązano ostatnią stronę komiksu. Naprawdę trzeba było – nomen omen – tak prosto z mostu wyjaśniać, co i jak?
Luc Orient tom 4 i 5
Nie zestarzał się dobrze ten komiks, oj nie. Te gwiezdne podróże i przygody pozbawione choć cienia indywidualnego sznytu i pomysłu wymęczyły mnie strasznie. Choć patrząc na niektóre budowle tak jakbym widział inspiracje dla niektórych budynków w Funky Kovalu. Przypadek? Hmmm. Zaskoczeniem była dłuższa opowieść w tomie 5 – o podróży w czasie. Zaskoczeniem na plus, no i dowodem na to, że jednak niektórzy potrafią się uczyć całe życie. Szkoda tylko, że to był już jedynie łabędzie śpiew tej serii.
Slaine – Władca nieprawości
Czytanie o wyczynach tego wojownika jest dla mnie zdecydowanie takim guilty pleasure, ale tym żadnej radości w tym nie miałem. Nie dość, że koślawo się czytało (żadne to zaskoczenie przy tym wydawcy), to jeszcze ta kreska Langley’a jest z początków jego kariery, więc zupełnie nie dla mnie. Pójdzie na sprzedaż bez żalu.
Wdówka tom 1
Nie wytrzymałem, kupiłem od razu pierwszy zeszyt no i mam za swoje. To jest tylko wprowadzenie, pozostaje ogromny niedosyt, że opowieść jest ledwie rozpoczęta. Ale przynajmniej na tyle smakowita, że czekam, co tam dalej będzie.
Thorgal. Saga - Żegnaj, Aaricio
Tak, jest znowu wszystko to, co już było, ale przynajmniej gna się strona po stronie przy lekturze. Nagły powiew świeżości w zalewie totalnej beznadziei spod ręki Yann’a. Czyżby odkryto receptę na danie drugiej szansy komiksom z tej serii? Pożyję, zobaczę. Jestem zdecydowanie na tak.
Barton&Cyb
Zero oczekiwań, zero rozczarowań, pełna przewidywalność w kolejnych odsłonach kosmicznego robienia różnych ras w balona. Idealny tom na deszczowe wieczory z szarzyzną za oknem.