Rafał Spórna – "Alchenit"Głośno ostatnio o tym komiksie, więc i ja zdecydowałem się zapoznać, bo opinie chociaż mieszane, to jednak z przewagą tych pozytywnych. Z autorem jak dotąd nie miałem do czynienia, także nie mam porównania z poprzednimi rzeczami, natomiast w zetknięciu z "Alchenitem" odnotowałem kilka zgrzytów, przez które całość nie spodobała mi się tak bardzo, jakby mogła. Bo potencjał jak najbardziej był, ale wykonanie w kilku momentach kuleje.
Sama fabuła mi się podoba. Widać tu trochę wyobraźni, a historia jest ciekawa i uważam, że zahacza o kilka interesujących kwestii. To, czego najbardziej mi zabrakło, to lepszego pióra autora. Jak wspomniałem, do tej pory nie miałem kontaktu z niczym spod jego ręki, ale przy lekturze "Alchenitu" odnosiłem wrażenie, że czytam rzecz od kogoś raczej nowego w branży, bo momentami jest to napisane nieco topornie. Większości informacji o przedstawionym świecie dowiadujemy się z dosyć nachalnej ekspozycji, gdzie zazwyczaj któraś postać prosi, żeby jej coś wytłumaczyć, na co inny bohater rozpoczyna radosny monolog (trwający nierzadko po dobrych kilka stron), gdzie tłumaczy bezpośrednio do czytelnika, na czym polega dany aspekt scenariusza. Nie pomaga też fakt, że czasami pada akurat na taką postać, w przypadku której trochę ciężko kupić, że danej informacji nie posiada. Drugą kwestią jest to, że w kilku momentach miałem wątpliwości, czy zasady panujące w tej rzeczywistości są spójne, czy dostosowują się na bieżąco do potrzeb autora.
Przykładowo nie do końca rozumiem, jak działają zeitbomby. W komiksie widzimy trzy bezpośrednie zastosowania tej technologii i w każdym przypadku wygląda to inaczej:
- w scenie otwierającej historię mamy trzy postacie umieszczone w jednej lokacji, które po zrzuceniu na nią bomby czasowej pozostają w dokładnie tym samym miejscu, gdzie stały, a jedynie młodnieją (nawet dawno pogrzebany trup ożywa)
- później w sytuacji z atakiem Anglosasów, bomba zostaje zrzucona na zniszczone miasto, które wraca do stanu pierwotnego i wydaje się, że wszystko, co działo się na terenie działania bomby, zostaje zresetowane – bo i atakujący samolot, który już dawno odleciał, pojawia się ponownie, a piloci są niczego nieświadomi i powtarzają nalot, dzięki czemu Niemcy są w stanie się przygotować i zapobiec przegranej
- aż w końcu motyw z czołgami, które wybrały złą drogę i utknęły w błocie, więc Niemcy zlecają użycie bomby na skrzyżowaniu, przez które przejeżdżali, po czym znikają i znów się na nim pojawiają, ale w ich wypadku są w pełni świadomi, że zostali przeteleportowani, a czas się cofnął, dlatego teraz dokonują innego wyboru
Generalnie wydaje mi się to słabo wytłumaczone i mało ze sobą współgra.
Rysunkowo jest dziwnie. Całościowy wygląd komiksu dosyć mi się podoba, jednak kreska jest bardzo niespójna i na niektórych stronach postacie co kadr wyglądają inaczej. Jedne rysunki są bardziej dokładne, inne wcale – zdarza się na przykład, że na zbliżeniu postać jest rysowana dużo mniej dokładnie niż z dalszej perspektywy. Momentami ilustracje przypominały mi Tardiego (właśnie te mniej szczegółowe), by za chwilę przyjąć całkiem inną konwencję. Rzuca się też w oczy duże wykorzystanie komputera. Ogółem dziwny miks, który nie zawsze mi odpowiadał.
Muszę również ponarzekać na aspekty techniczne wydania. Przede wszystkim bardzo brakuje tu korekty – w tekście mamy prawie kompletny brak przecinków (dla równowagi te, które już się trafiły, są często źle postawione), wszystkie daty są zapisywane błędnie (w stylu "2 kwiecień", "6 czerwiec", "19 sierpień" – jak na publikację odnoszącą się do historii, to jednak słabo), w dymkach brakuje niemieckich liter (które są już obecne, kiedy te same słowa umieszczono jako część rysunku), a zdarzył się nawet taki potworek, jak pomylenie "bynajmniej" z "przynajmniej" (no serio?). Trochę też nie podoba mi się liternictwo, bo z kolei kropki są słabo widoczne i niejednokrotnie zaburzało mi to lekturę, bo jakieś zdanie zaczynało wyglądać dziwnie, a nagle okazywało się, że dawno już się skończyło i czytam kolejne.
Aczkolwiek nie jest tak, że jest to słabe, natomiast wydaje mi się mocno nieoszlifowane i mam wrażenie, że twórcy przydałby się jakiś redaktor albo współautor, który zwróciłby uwagę na pewne niedociągnięcia. Chociaż pomysł był, to sądzę, że można było to napisać lepiej i bardziej zadbać o szczegóły, a wtedy finalny efekt mógłby być dużo lepszy. A tak zachwytów nie jestem w stanie podzielić, ale nie skreślam – może to kwestia wyrobienia się i w kolejnym komiksie obecne mankamenty będą już nieobecne, bo jednak doceniam to, że o coś w tej fabule chodzi, a sam pomysł wydaje się dość ambitny.
Na ten moment jednak 6/10.