Nadganiam trochę kolekcję BiZ i jestem mega ukontentowany.
Moc Shazama! - 96-stronicowa tytułowa powieść graficzna i 4 zeszyty następującej po niej serii. Pierwsza historia to origin i odnowienie postaci. Dowiadujemy się jak zginęli rodzice Billy'ego Batsona, jak został Kapitanem Marvelem oraz kim jest Black Adam i Doktor Sivana. Egipski grobowiec, odważni archeolodzy, przebiegli złodzieje, niezwykłe odkrycia i artefakty - wyraźnie czuć fascynację Indianą Jonesem. Ordwayowi zajęło kilka lat nałożenie kolorów i nie sposób nie zauważyć, że odstają one od seryjnej produkcji DC. Opowieść jest brutalniejsza, mroczniejsza niż wcześniejsze zabawne przygody młodego Batsona, ale bez przesady i zatracenia pierwotnego ducha. Następne zeszyty wprowadzają na scenę siostrę Billy'ego oraz tygrysa Pręgusia. Ta część ma jaśniejszą kolorystykę, więcej humoru, historyjki są lżejsze. Fajnie napisana, miła, odprężająca lektura. I chyba najlepszy Shazam ever.
Green Arrow: Łucznicy - odświeżenie postaci GA na łamach prestiżowej mini-serii (takiej jak Mroczny Rycerz Powraca) plus origin, czyli Cudowny rok. Po wydaniu Łuczników dziennikarze pytali Grella jakim cudem przewidział aferę Iran-Contras na pół roku przed jej wybuchem. Otóż Grell wymyślał historię śledząc doniesienia z gazet. I taki jest komiks: przyziemny, realistyczny, brudny, uwikłany w życie zwykłych ludzi. Oliver się starzeje, nabiera dystansu do swojego życia, chce się ustatkować i założyć rodzinę, ale nie jest mu to dane. Przenosi się z fikcyjnego miasta na ulice Seattle, ubiera cieplejszy kostium, rezygnuje z wymyślnych strzał. Przestępcy są naprawdę brutalni, nagość nie jest tabu a za wszystkim stoi polityka. Jeśli wolisz komiksy szpiegowskie czy sensacyjne a od super-hero stronisz, ale czasem chcesz czegoś takiego również spróbować to jest to właściwy komiks. Do tego świetne rysunki, nieco undergroundowe. Nieco słabszy jest Cudowny rok, choć to wciąż dobry komiks. Nie jest to zwykły origin, czego się obawiałem. Oliver podąża przede wszystkim za sprawą zamachu na kandydata na senatora, przy okazji ma kłopoty z wypożyczaniem stroju Robin Hooda i czasem wspomina jak wykuł swoje umiejętności na samotnej wyspie. Genezę postaci mamy więc wpleconą gdzieś dodatkowo do historii czerpiącej klimatem z Łuczników. Wyśmienity Green Arrow i wyśmienity komiks w ogóle. Do tego to naprawdę gruby tom.
Starman: Grzechy ojca - początek najsłynniejszego runu w dziejach Starmana. Najpierw mamy zamkniętą w czterech zeszytach historię wprowadzającą nowego Starmana, potem trzy one-shoty. Tak więc na dzień dobry ginie David Knight - dotychczasowy Starman a schedę po nim musi podjąć jego brat - Jack. Jack prowadzi antykwariat i wszelkie starocie to jego życie. James Robinson stawia w swoim runie na historię rodzinną, traktuje kosmiczne berło jako dziedzictwo rodu Knightów. Stosunki Jacka z bratem nie należały do najłatwiejszych, ojciec nie pokładał w nim nadziei a teraz przyszła pora aby zmienić priorytety i stać się Starmanem. Ostatnie trzy zeszyty to osobne opowiastki, które nie stawiają na akcję a raczej rozbudowę świata. Pisane są w duchu Gaimanowskim i jeśli komuś podobał się Sandman - warto sprawdzić i Starmana. Rysunki dosyć kanciaste, do których trzeba się przyzwyczaić, ale z czasem coraz bardziej dopracowane, mające interesujący sznyt. Nabrałem ochoty na zapoznanie się z dalszym ciągiem.