Ja już swoją strategię wyłuszczyłem kilka postów wyżej:
1. Zacząć przedstawianie nowych serii od uznanych / lepszych runów czy historii (jak to Skandalista ujął wcześniej "best off"). To spowoduje, że czytelnicy faktycznie polubią nowych bohaterów, zaangażują się, będą mieć pozytywne doświadczenia z tytułem. Buduje to grono fanów i docelowych odbiorców na przyszłość.
2. Dopiero po jakimś czasie powoli wchodzić w ongoingi, gdy już zbuduje się ta docelowa pula odbiorców, zaangażowanych w losy postaci. Nawet jeśli poziom opowieści spadnie, to część albo nawet większość zostanie z tytułem, bo będzie chciała dalej śledzić losy swoich ulubionych heroesów.
Jeżeli wydawanie zaczyna się od pozycji średniej - czytelnik nie buduje żadnej więzi z tytułem czy postaciami, gdyż są mu one obojętne. Więc jest mu łatwo odpuścić i nie kupić kolejnego albumu. Trzeba dobrze zacząć. To jak w życiu - jak kogoś spotkasz i nie zrobi na Tobie dobrego wrażenia, to raczej nie będziesz zabiegać o ponowne spotkanie. A jak już się z kim spotykasz, polubiliście się, trzymacie kontakt i ostatecznie okaże się mniej fajny niż pamiętałeś na początku - to raczej ot tak kontaktu nie zrywasz. Podobnie jak pójdziesz do restauracji i zjesz średnie danie, to następnym razem pójdziesz gdzie indziej. A jak zjesz dobre, i kolejne dobre i jeszcze jedno, to nawet jak potem coś będzie słabsze na talerzu, to pewnie też machniesz ręką, zjesz i przyjdziesz kolejny raz, bo przecież lubisz już te smaki i tą kuchnię, i ten sposób przyrządzania. Co z tego, że wcześniej był brokuł, a teraz go nie ma, przeżyję
Oczywiście zgadzam się z Tobą, że należy narzucić filtr, by nie sięgać na początku zbyt głęboko wstecz i nie odstraszyć młodszych czytelników, ale dobrych historii jest dostatek. Jest w czym wybierać.
To nie jest jakiś rocket science. Czemu Egmont tego tak nie zrobił? Nie wiem, może oferta na całe Odrodzenie w pakiecie była na tyle atrakcyjna w porównaniu z kosztami wyrywania poszczególnych runów per tytuł, że postanowili zaryzykować? A może faktycznie jak pisał Raveonettes nie mają osoby, która zrobiłaby dobrą analizę DC co jest wartego uwagi? Możliwe też, że w ogóle nie patrzyli z tej perspektywy, którą opisuję wyżej. Trudno powiedzieć. Niemniej efekt ich "odrodzeniowej" strategii widać jak na dłoni - nowe tytuły poumierały. To chyba samo w sobie wystawia ocenę odnośnie jej skuteczności.