Mówisz o tomach 1 i 2?
Ta seria miała jeszcze tyle zmian, że to co było na początku, to nie ma nic wspólnego z tym, czym ta seria się stała na koniec. Wg mnie w tomach 3 i 4 są dopiero albumy, które ostatecznie definiują serię. W 3. debiutuje kapitan Baryłka, a w 4. profesor Lakmus.
O jakiej ewolucji tutaj mówisz? Owszem, dawno temu czytałem tę serię, kiedy podobało mi się wszystko, co miało chmurki, ale Tintin był rozczarowujący od początku do końca. Ta seria jest jakby martwa wewnątrz, mało prawdziwych relacji, pogoń za akcją, która jest sztampowa i w każdym albumie przewidywalna.
Nie jestem zwolennikiem poprawności politycznej, Herge pisał to, co myślało ówczesne społeczeństwo, więc te rasistowskie akcje mnie nie odpalają, ale faktem jest, że postaci Tintina nie da się lubić. Kawał uja. Źle się to czyta.
Zanim radef odpalisz swoje wrotki, weź proszę pod uwagę, że u Ciebie granica akceptacji infantylnych treści leży wyjątkowo nisko i potrafisz pamflety po 3 strony pisać o jakimś kaczorku Disneya. Ale nawet w tych wartościach trzeba umieć obietkywnie podejść do kanonu, zanim się go poleci. Pytanie o ewolucję pozostaje w mocy, dla mnie Herge nie rozwinął się nawet o cal od pierwszego tomu.