Nie znam kompletnie tego runu, możesz napisać coś więcej? Dlaczego jest to dobre?
Nie jestem pewien czy to można nazwać "runem" w dzisiejszym rozumieniu tego słowa, Grant bardzo długo pisał Batmana, dużo dłużej niż obecne talenciaki, ale to był raczej procedural sporo historii jedno-zeszytowych czasami, 2-3 zeszytowe, z rzadka na cztery zeszyty. Wątki obyczajowe co prawda są ciągnięte przez cały czas, ale same historyjki są mocno autonomiczne, jedynymi dłuższymi i bardziej znaczącymi wątkami jest ustawienie Tima Drake jako trzeciego Robina oraz Knightfall. Oprócz tych naszych przeglądałem trochę w internecie oryginalnych numerów i raczej się nie różniły. W skrócie Batman u podstaw, detektyw nie bojący się ubrudzić peleryny w ulicznym błocie. Komiks mocno wrażliwy społecznie i to w bardzo wielowymiarowy sposób, bardzo dużo dramatycznych wątków, Grant lubiący wykorzystywać moore'owski wzorzec "jednego złego dnia", bez laserowych łodzi podwodnych i skakania po wymiarach. Batman już nie samotnik, ale jeszcze bez swojej familii, która by się nie zmieściła we wszystkich willach dr. Kluczyka. Do tego autor kultowych już dzisiaj postaci takich jak Zsasz, Brzuchomówca czy Anarky. O rysunkach nie wspominam bo mówią same za siebie. Praktycznie wszyscy tutaj chwalą Knightfall a tak naprawdę w stosunku do poprzedników to już był wyraźny spadek formy. Mnóstwo fanów Batmana kocha Alana Granta za to co robił z tą postacią i ja do nich należę. I uprzedzając tutaj kolegę Michała co pewnie stwierdzi, że to wszystko co stare to nostalgia i tylko Spectacular od Muchy jest nienostalgicznie zajebisty to jakieś 4 lata temu wyciągnąłem kilka najzupełniej losowych Batmanów z szafy i też były nienostalgicznie zajebiste. Snyder czy King to mogą wziąć, wyjść i "zamknąć za sobą drzwi".