Czy dla ciebie bądź dla mnie jako czytelnika komiksów - zmieni się coś jeśli nakłady będą oscylować w dziesiątkach tysięcy zamiast tysiącach jak jest teraz?
Zmieni się cena. Im większy nakład, tym cena druku jednej sztuki niższa. I to spada drastycznie. Niedawno robiłem dla kogoś kalkulację i wychodzi, że cena sztuki przy nakładzie 1000 jest dwukrotnie wyższa (precyzyjniej: 2,09) niż przy nakładzie 5000. Dawniej, jak wydawałem prasę, między nakładami 2000 a 45 000 cena sztuki spadała dziesięciokrotnie.
Podobnie korzystniej wychodzi cena praw autorskich, koszt tłumaczenia, redakcji, korekty, transportu itd. itp.
Zatem trwały wzrost nakładów powinien skutkować i konkretnym spadkiem ceny, i zwiększonym wynagrodzeniem dla twórców. To drugie też jest istotne, bo u nas np. pisarz zarabia grosze (oczywiście nie Sapkowski czy Tokarczuk, ani też z drugiej strony grafomani masowo tłukący papkę - np. Lipińska, Mróz, Michalak, Miszczuk, Ziemiański, Gołkowski - grosze zarabia dobry, acz średnio poczytny pisarz, np. taki Piskorski czy Huberath; nie jest dziełem przypadku, że obaj porzucili pisanie).
Kolejną zmianą powinno być poszerzenie oferty, bo jeśli w publikacjach niszowych nastąpi wzrost sprzedaży z 200 sztuk do 1000 sztuk, to zacznie to mieć sens dla pasjonatów - może uda się wyjść chociaż na zero. Pisałem o tym przy okazji notki o Conanie:
https://seczytam.blogspot.com/2020/08/conan-z-mizerii-1.html(komentarz z 6 września 2020 22:02) - nasz rynek jest tak mały, że nie ma sensu publikowanie pewnych książek. A na dziesięciokrotnie większym rynku rosyjskim czy choćby dwa i pół raza większym czeskim, już sens ma.