Dla mnie Lucyfer to fajny przykład serii gdzie autor czuje świat, w którym opowiada. Jasne, jest to inne od "Sandmana", ale jakoś ogólny feeling i estetyka są mu na tyle bliskie, że mógłbym się nabrać, że pisał to Gaiman. Jasne, nie jest to takie dobre, ale momentami nie jest gorsze aż tak bardzo i ewidentnie Carey daje radę. Szkoda, że na Unwritten nie ma szans, bo bardzo chętnie bym to przeczytał.