U mnie ostatnia paczka z Gandalfa przyszła jak wyjęta psu z gardła. Wszystko poobijane, obwoluta Donżona jak nożem poharatana (zamiast bąbelków jako wypełniacz wsadzili jakieś dziwne trociny, które nie dość, że nie ochroniły reszty komiksów, to jeszcze potargały obwolutę). Pierwszy raz w życiu reklamowałem przez nich uszkodzone komiksy, bo zwykle w wypadku obić czy otarć stwierdzałem, że jeszcze jakoś przeżyję. Nigdy więcej, dlatego ta promka 10% żadnego wrażenia na mnie nie robi.