Co do słów rzecznika to nie przywiązywałbym do tego wagi. Z doświadczenia wiem, że na infoliniach rzeczników konsumentów, krajowej informacji podatkowej i informacji ZUS pracują osoby kompletnie niekompetentne. Jest to bardzo przykre, ale tak to u nas działa.
Odnośnie zaś pkt I.7 regulaminu to zainteresowała mnie ta sprawa, jako że jestem prawnikiem. Po pierwszej lekturze stwierdziłem: "nie ma mowy, to oczywiste obejście prawa, które nie zasługuje na ochronę". Sprawdziłem w orzecznictwie i rzeczywiście sądy przyznawały rację sklepom www i stwierdzały, że taki zapis je chroni. W mojej jednak ocenie w tych sprawach zadziałał element słuszności, a nie wykładnia przepisów (m.in. laptopy kupione za 1 zł).
W dalszym ciągu więc uważam, że taki zapis regulaminu jest niezgodny z prawem i powinien zostać uznany za klauzulę abuzywną. Towar umieszczony w sklepie stanowi ofertę i nie można odwrócić sytuacji, że to klient składa ofertę. Dodatkowo, przy złożeniu zamówienia w sklepie powinna zostać zawarta umowa sprzedaży - następuje akceptacja oferty przez klienta i, co ważniejsze, zapłata ceny. Odwrócenie tej sytuacji stanowi, w mojej ocenie, obejście prawa. Można spojrzeć w katalog klauzul abuzywnych - aż roi się w nim od stwierdzeń, że "towar wystawiony sklepie nie stanowi oferty, a to klient składa ofertę" (spójrzcie chociażby na klauzulę nr 5999).
Ponadto, patrząc jak to miało miejsce w przypadku zamówień na Merlin. Złożyłem zamówienie, zapłaciłem cenę i otrzymałem wiadomość od Merlin z informacją przy produkcie: "przekazane do realizacji". Jeżeli to nie jest zawarcie umowy sprzedaży to jestem słabym prawnikiem i powinienem odłożyć togę do szafy.
Oczywiście, ja nie będę się kłócić z molochem, więc to tylko moje przemyślenia. Ktoś mógłby pokusić się i poprowadzić dalej sprawę Merlina i wpisać ich przepisy regulaminu do katalogu klauzul abuzywnych.