Z jednej strony to standardowa procedura jaka wciąż działa w większości sklepów - zwrot na adres firmy na własne koszta a potem firma oddaje pieniądze za zwrot.
Z drugiej strony, to dziwi zmiana decyzji i argumentacja 'skrzynką pocztową', skoro od lat zwroty załatwiał zamówiony przez nich kurier i jakoś to chyba działało.
Wygląda to trochę jakby szukali redukcji kosztów (list polecony tańszy niż ich kurier zwrotny?) albo mieli za dużo zwrotów i chcieli zniechęcić część klientów do składania reklamacji...(kto ma czas chodzić na Pocztę Polską w dzisiejszych czasach)
Ciekawi mnie jeszcze inna opcja: czasami szło się dogadać z Gildią (lub sami proponowali) jakiś sensowny upust/rabat za uszkodzenie zamiast wymiany, co mi się zdarzyło kiedyś skorzystać jak nie chciałem się bawić na umawianie z kurierem na zwroty/odbiory. (po to korzystam z Paczkomatów żeby unikać kurierów)
Póki mi się nie zdarzy ta sytuacja to będę dalej zamawiał na Gildii. Zamawiam u nich (z trochę mniejszym lub podobnym rabatem co w dyskontach), żeby w ogóle zminimalizować ryzyko trefnych egzemplarzy. Sam proces reklamacji związany z wymianą egzemplarza, to już sprawa trochę drugorzędna dla mnie i jaka by nie była i tak jest upierdliwa.
Oni wyślą kuriera po odbiór komiksu, dostaną paczkę i wyślą nowy egzemplarz. Nie musisz "sam" odsyłać. Chodziło pewnie o to, że przy wymianie ludzie nie oddawali uszkodzonej pozycji, albo dawali puste pudełko czy coś.
Serio ktoś by tak zrobił?
Pomijając już kwestię moralności i ludzkiej uczciwości, to sklep chyba mógłby mimo wszystko dopomnieć się lub prowadzić pewną 'czarna listę' dłużników (tych klientów nie obsługujemy do czasu uregulowania) ?