Mnie Gildia nie rozpieszcza ostatnimi czasy. Najpierw dostałem Animalmana z lekko obitym rogiem. Zamówiłem jeden komiks, więc pakowanie- prosta sprawa. Ale już jak brałem paczkę z kiosku, to czułem, że coś się w środku niebezpiecznie porusza... Potem jakieś opóźnienia z powodu W7 blank, który dotarł uszkodzony, potem go nie było wcale (teraz widzę, że znów jest), no na koniec perełka.
Dwa większe komiksy: Zakazany Port i W Ciemnym Lesie Winshlussa oraz kilka zeszytówek. Wszystko, nie wiedzieć czemu, zamiast w tej podwójnej kartonowej kopercie, wsadzone w karton. Z jednej wypełnienie, ale z drugiej już nie. No i sama reklamacja: Proszę się pofatygować na pocztę, bo w przeciwnym wypadku możymy wysłac kuriera, ale musiałby pan być cały czas w domu, bo nie wiadomo, o której przyjdzie po paczkę. Dobra, to idę na tę pocztę, czekam, bo tam to jeszcze Wieki Średnie, a oświetlenie nadal lampami gazowymi, Tu reklamacja, tu się ktoś wciska bez kolejki. Jakaś babina mnie przepuściła, bo chciała do konkretnego okienka się dostać.
I tak: czy mogę paczkę pocztową nadać do skrzynki pocztowej? Nie wiem, sprawdzę. Pani w okienku z plakietką: Uczę się. Synek mi już w wózku zaczyna jajko znosić, ale jeszcze nad nim panuję, bo ma obiecane, że potem idziemy do akwarystycznego rybki obejrzeć. Pani mówi: Można! Git! Wysyłamy.
Po kilku minutach (obok niewiasta użera się z peronelem i kierowniczką placówki, że zniszczoną paczkę jej wcisnęli), ucząca sie pani pyta, ale do którego odziału w Pruszkowie ma być ta paczka.
No do tego, którego dotyczy wpisany przeze mnie kod.
No ale tam są cztery urzędy, więc do którego ma wysłać?
Ma pani numer skrzynki pocztowej, ma pani kod, więc chyba na podstawie tego, może pani określić do którego?
Nie. Ok, dzwonię do Gildii. Tradycyjnie miła dziewczyna pyta jak może mi pomóc, więc streszczam problem. Komunikacja umiera. Jakoś nie możemy się porozumieć. Daję komórkę inkasentce (wiem, skrajnie nieodpowiedzialne i stwarzające zagrożenie epidemiologiczne w obecnej sytuacji. Mam to gdzieś). I tu również jakieś bariery komunikacyjne. W miedzyczasie dałem Jaśkowi (synek uwięziony w wózku) łopatę, którą zaczyna niebezpiecznie wymachiwać!
Wydaje mi się, że paniom nie udało się nic ustalić, ale ostatecznie dostaję potwierdzenia wysłania paczki. Zwycięstwo.
Eh, Gildio, quo vadis?