Jak odbierałem Animalmana w kiosku, to miałem przez chwilę wrażenie, że się trochę rusza w środku. W domu okazało się, że i owszem, komuś nie chciało się spasować z kartonową kopertą jednego komiksu. A że to omnibus i bydle cieżkie, to lekko się jeden narożnik obił. Ale to do czytania jest, więc reklamować nie będę, po lektrze pewnie będzie miał gorsze obrażenia niż jeden obtłuczony narożnik.
Ale jest to jedyne moje złe doświadczenie z Gildią.