Kocham Egmont - jest moim ulubionym wydawcą z grona tych, od których już prawie nic nie kupuję.
Ilekroć jest jakaś promka, to się wywraca. Tak jak teraz - miałem już grubiutki koszyk, pomyślałem "pokręcę się trochę, rozejrzę za czymś ciekawym, może jeszcze kod -10% wpadnie". No i wpadło - nie rabat, ale kilkadziesiąt złotych więcej na rachunku. No i znowu koszyk opróżniony i kilka stówek zaoszczędzonych. To już dla mnie swoisty rytuał: napalam się, napycham koszyk z finansowymi wyrzutami sumienia, a potem okazuje się, że jednak nie kupię i następuje katharsis.

Dzięki!
