Autor Wątek: T.E.L.I. - Tomiszcza Eleganckiej Literatury Ilustrowanej  (Przeczytany 15552 razy)

Assur i 3 Gości przegląda ten wątek.

Offline Alexandrus888

Odp: T.E.L.I. - Tomiszcza Eleganckiej Literatury Ilustrowanej
« Odpowiedź #75 dnia: Śr, 27 Grudzień 2023, 19:40:41 »
Jako nagrodę za zakup <100 komiksów powinieneś sobie sprezentować jakiś super SW rysunek, np. TIE-fightera rozwalającego ścianę biblioteki w świątyni Jedai na Coruscant.

Offline Teli

Odp: T.E.L.I. - Tomiszcza Eleganckiej Literatury Ilustrowanej
« Odpowiedź #76 dnia: Pt, 12 Styczeń 2024, 09:56:38 »
Nowy rok, nowe możliwości, nowe rzeczy w kolekcji.

Może wyda się to zabawne, ale dalej zamykam MFKiG 2023. Mimo że minęły już cztery miesiące od festiwalu to zlecenia, które tam złożyłem jeszcze spływają. W sumie cieszy i rozgrzewa serduszko w ten zimny czas.
Jakoś tak się śmiesznie złożyło, że „Ściana Mocy” opanowana jest przez artystów zagranicznych. Pomijając genialny wrys Rafała Mikołajczyka w „Niezwyciężonym” nie miałem nic Gwiezdno Wojennego od rodzimych twórców. Czas to zmienić.

Monika Laprus-Wierzejewska jest zdolną artystką. Większość z was pewnie kojarzy „Exista”, a kto śledzi jej media społecznościowe wie, że jest też fanką Star Wars. No grzechem ciężkim byłoby do niej nie napisać w trakcie kompletowania kolekcji na ścianę. Kontakt świetny i całość tego zamówienia traktuję w kategoriach całkiem przyjemnej przygody z elementami obyczajowymi, komediowymi i filmu grozy (podziękowania dla InPostu i ataku zimy). Generalnie im dłużej się w to bawię tym bardziej doceniam sam etap tworzenia dzieła i kontaktu z artystą
Prace Moniki oceniam jako bardzo dobre. Na tle innych w kolekcji wyglądają świetnie. Czysta kreska, dobrze oddana dynamika, udane proporcje i perspektywy. No i ta technika ręcznego cięcia i klejenia rastrów. Różne gramatury i odcienie dodają typowo komiksowego sznytu, którego trudno szukać w technikach malarskich.

Efektem zamówienia jest swoisty dyptyk przedstawiający pojedynek Obi-Wana Kenobiego z Darthem Maulem w epoce Clone Wars. Kadry mogę określić jednym słowem: filmowe. Dynamizm, ruch, emocje widać, że Monika dobrze odnajduje się w tym klimacie, czuje te postacie w szczególności Lorda Sith. Jestem więcej niż zadowolony.





Z emefki zostało jeszcze jedno zamówienie. Mam nadzieję, że niedługo znowu zaktualizuję temat.

Niech Moc będzie z Wami.

Offline Teli

Odp: T.E.L.I. - Tomiszcza Eleganckiej Literatury Ilustrowanej
« Odpowiedź #77 dnia: Cz, 27 Czerwiec 2024, 09:44:28 »
Temat zapadł w letarg. Wahałem się czy go reaktywować ale jakoś tak ciężko porzucać taki miły pamiętnik.

Absencja spowodowana jest to bardzo prostą rzeczą w tym półroczu wpadło może ze dwadzieścia tytułów. Nie wiem, czy dopadło mnie przegrzanie tematu, czy też rosnące ceny hobby podziałały na mnie trzeźwiąco. Kiedy koszyk w księgarni zaczyna oscylować w granicach 1-2K przychodzi refleksja, że jednak nie o to tu chodzi.

Skończyły się czasy radosnego kupowania wszystkiego i nawet nie mam na to chęci. Zakup niecałych 25 tytułów przez 6 miesięcy w porównaniu z osiągami sprzed lat, gdzie taka ilość wpadała w miesiąc to pewnie sukces w leczeniu nałogu.  Zresztą fakt, że mimo tak małej ilości zakupów góra wstydu maleje dość powoli działa na mnie kojąco i nie motywuje do zakupowych szarży.



Doszły też bieżące tomy kolekcji Thorgala, ale jej nie pokazuję, bo jak wygląda wie każdy z innych tematów. Jako wymianę starego na nowe nie wrzucam jej też w bilans.

Co do zdobyczy artystycznych tu tempo utrzymuje się równe. Z powodów rodzinnych nie mogłem uczestniczyć co prawda na Krakowskich i Warszawskich targach, ale odbiłem sobie Poznaniem. Pyrkon uważam za całkiem udany, mimo że byłem tylko jeden dzień fantów wpadło sporo. Wrysy raczej standard Ledroit, Lloyd, Dagnino.

Z wszystkiego jestem zadowolony w szczególności z wrysu w artbooku Dagnino który jak na szybki szkic jest pięknie wkomponowany w stronę tytułową. Wiem, że były „okazalsze” wrysy, ale biorąc pod uwagę, że ładnie zakomponował kartkę A4 jest przyjemnie.



Wika na bardzo dobrym poziomie.



 „Pieczątka” Lloyda jak inne, ale nie wypada nie mieć.



Pyrkon obrodził też w powiększenie kolekcji ściennej. Jeśli chodzi o tą część mojej kolekcji celem było spotkanie z Eleonorą Carlini. Świetny kontakt i przemiła osoba, udało się zgadać wcześniej i zamówić kolejną pracę SW. Tym razem Shin Hati z „Ahsoki”. Tak wiem dalej idę serialami zamiast filmami lub klasyką. Czemu? Sam nie wiem. Wyszła taka specyfika kolekcji, a do „głównych” postaci mam upatrzonych pewnych artystów, o których na razie nie będę wspominał.
Wracając do meritum. Niektórzy obecni na Pyrkonie dziwili się, że praca powstawała w trakcie. Dziewczyna ma taką filozofie życia, że zlecenia konwentowe robi na konwentach. W domu zrobiła szkic koncepcyjny do akceptacji, resztę zaś planowała robić przy stoisku na targach. Trochę się zdziwiła, że takiego stoiska nie było. Nie wchodzę w wewnętrzną specyfikę naszych targów oraz tego jak to jest dogadywane na linii gość-organizator. Grunt, że się udało a z efektu jestem zadowolony. Mało mam aż tak dynamicznych prac w kolekcji.
Przykuwa oko od samego wejścia do biblioteki właśnie przez nieco szaloną kompozycję. Świetne oddaje ducha postaci. Kolejna udana rzecz, którą nie wstyd oprawić w ramy.



Oprócz tego Eleonora podpisała mi dwa printy w formacie 70x30 cm. To akurat dla zafiksowanych na punkcie Fortnite dzieciaków. A że obecna na Pyrkonie artystka tworzy też tapety, które służą za ekrany ładowania w grze to czemu nie zrobić pokemonom prezentu w postaci dużej sygnowanej grafiki. Grafiki od początku tworzone jako digitale także pod względem kolorystycznym i artystycznym prezentują się wybornie.





Pyrkon obrodził też uzupełnieniem do poprzedniego wpisu. Cykl grafik z okresu „Clone Wars” autorstwa Moniki Laprus został uzupełniony o kolejną cegiełkę w postaci Ahsoki. Kolejna, bo już druga w kolekcji, świetnie pasuje do wcześniejszego Kenobiego i Maula. W produkcji jest jeszcze jedna praca i jeśli dobrze pójdzie do końca roku będzie z tego ciekawy kwadryptyk. Wtedy też zmienię obramowanie całego cyklu na jedną multiramę, ale póki co w tymczasowej oprawie prezentuje się całkiem dobrze.



Pozostając w klimatach Star Wars kolekcja została uzupełniona o lawowane tuszem pocztówki autorstwa Rogera Cruza - „Parszywa Zgraja”. Mimo małego formatu A6 Roger wykonał tu mistrzowską robotę, jeśli chodzi o dbałość o szczegóły. Tusz i lawowanie pierwsza klasa. Potrzebowałem grafik takiego formatu, żeby wypełnić architektoniczną dziurę kompozycyjną.



Hunter



Omega



Crosshair

Nadmienię, że do kolekcji wpadła jeszcze praca od Kasi Niemczyk jednak na prośbę autorki nie umieszczam jej bezpośrednio w internetach. Zaznaczam tylko że jest i jeśli w przyszłości na fotach zobaczycie w tle Doktor Aphrę to właśnie praca od Kasi.

Acha. Podążając za ostatnią modą na organizowanie co chwila wystaw Rosińskiego zacząłem montować sobie prywatną. Plakat się wreszcie przydał 😊



Tyle. Jak dobrze pójdzie to kolejna aktualizacja w okolicach Bożego Narodzenia. Do miłego.

Offline Dracos

Odp: T.E.L.I. - Tomiszcza Eleganckiej Literatury Ilustrowanej
« Odpowiedź #78 dnia: Cz, 27 Czerwiec 2024, 12:43:31 »
Omegi bym nie poznał gdyby nie podpis, nawet umieszczenie w sąsiedztwie Huntera i Crosshaira nie pomogłoby mi. Ale kolekcja robi wrażenie :)

Online donT

Odp: T.E.L.I. - Tomiszcza Eleganckiej Literatury Ilustrowanej
« Odpowiedź #79 dnia: Cz, 27 Czerwiec 2024, 12:47:41 »
Teli, czy walczac z nalogiem nie wydajesz wiecej sosu na wrysy niz same komiksy?
 ;)
You know nothing. Hell is only a word. The reality is much, much worse.

Offline Teli

Odp: T.E.L.I. - Tomiszcza Eleganckiej Literatury Ilustrowanej
« Odpowiedź #80 dnia: Cz, 27 Czerwiec 2024, 13:10:02 »
Teli, czy walczac z nalogiem nie wydajesz wiecej sosu na wrysy niz same komiksy?
 ;)


Tak, wiem. Zwalczam ogień ogniem. W moim przypadku to chyba taka ewolucja hobby.

Ale biorąc pod uwagę to ile obecnie kosztują albumy po kursie Gildinym to, paradoksalnie, zamawiane rysunki wychodzą taniej niż kupienie całej tej makulatury którą mam w schowku :)
Zwłaszcza że takich commissionów na wypasie jestem w stanie zamówić rocznie nie więcej niż 4-5 szt i ewentualnie drugie tyle z niższych progów cenowych.

Chyba że mi odbije i znowu zamówię coś z najwyższej półki. Jednak póki co staram się pilnować.

Offline Teli

Odp: T.E.L.I. - Tomiszcza Eleganckiej Literatury Ilustrowanej
« Odpowiedź #81 dnia: Dzisiaj o 15:41:31 »
(Rzeczy, które tu wrzucam można było zobaczyć na moim Instagramie więc dla części z was nie będzie to żadna nowość. Ale że temat forumowy jest też świetnym archiwum zapasowym a niektórzy nie uznają Insta czy FB ląduje to też tutaj.)

Krótkie podsumowanie emefki od strony technicznej zrobiłem w temacie festiwalu. Kto chce to znajdzie. W tym roku na festiwal jechałem na luzie. Lata i zdrowie zrobiły swoje i kolejkony już mi nie służą, zresztą pogoda też nie zachęcała. Na to wszystko nałożyły się sprawy zawodowe i tak jakoś wyszło, że wpadłem tylko na kilka godzin w sobotę.

Stałem raptem po dwa wrysy (w tym jeden dla przyjaciela, który nie mógł czekać na autorów Misia Zbysia do ich dyżuru na stoisku KG) i szczerze mówiąc nie mam z tego powodu poczucia straty. Wszystkim którzy w tym roku zdobili wrysy gratuluję i cieszę się wraz z nimi. Dzięki temu, że nie wystartowałem w konkursie udało się komuś innemu 😊

Wobec powyższych w tym roku nie szedłem w ilość a w jakość.

Na początek dedykacje:

Tomasz Kołodziejczak wpisał mi się w „Wielkich Wyprawach” trochę mi ten temat zalegał, a chciałem, żeby obok wrysu Kasa znalazła się też dedykacja od TK. Udało się to załatwić bez większych problemów na stoisku Egmontu przy okazji wrysu w Jokerze, który był jakby przy okazji. Rozmowa z Tomaszem jak zwykle na luzie i poziomie. Totalnie nie rozumiem, jak może być on uznawany przez co poniektórych z komiksowego wroga publicznego numer jeden…. Ale cóż ich prawo. Ja tam go lubię i szanuję.
Sam wrys w Jokerze bez większych szaleństw, kilka kresek i autograf. Niezbędne minimum, które przypomniało mi czemu w tym roku mi się nie chciało.  Nawet nie wychodzi to dobrze na zdjęciach więc nie będę się z nim siłował.



„Wiele śmierci Laili Starr” jak dawałem Filipe komiks do wrysu to wiedziałem, że będzie „pieczątka”. Coraz częściej obserwuję u artystów wyrobienie sobie takiego stemplowego stylu do sygnowania. Mimo że sposób nie jest zbyt kreatywny to zrozumiały, pozwala zaoszczędzić czas i obdzielić wrysami większą ilość fanów. No i mniejsze ryzyko, że coś nie wyjdzie. Nie ukrywam zależało mi na autografie w tym komiksie, gdyż bardzo go lubię zarówno od strony plastycznej jak i scenariuszowej.



Były jeszcze wspomniane wrysy w „Misiu Zbysiu” ale nie były dla mnie tylko dla dzieciaków kolegi i na powrocie podrzuciłem mu je prosto do domu. Dlatego zdjęć nie ma.  Chciałbym jednak przy okazji podziękować Piotrkowi za uprzejmość i podejście, sprawiłeś dzieciakom wielką radość. A i towarzysząca mi czternastoletnia już córa przeczytała na szybkości najnowszego Zbysia podczas oczekiwania w kolejce, po czym sprawiła sobie komplet naklejek. Magia w Zbysiu dalej buzuje.

I tym sposobem dość szybko doszliśmy do meritum mojej obecności na emefce, czyli odbioru zamówień.

Na początku Monika Laprus-Wierzejska ukończyła dla mnie serię „Clone Wars” dorysowując Anakina w stylu wcześniejszych Kenobiego i Maula. Nieco w tym cyklu odstaje Ahsoka która została kupiona przez totalny przypadek i jest w nieco innym formacie oraz wykończeniu. Wierzę jednak, że po odpowiedniej oprawie uda się tą różnice zgrabnie zniwelować (przynajmniej tak pokazują symulacje) i „Clone Wars” będzie bardzo udanym tetraptykiem.
Monika zawsze świetnie umiała w „Star Wars”. Czuje ten świat co widać w postaciach. Przy okazji kadry w jej wykonaniu są najbardziej komiksowe ze wszystkich elementów kolekcji „Star Wars”. Dynamika, mocna kreska i umiejętnie użyte rastry. Wygląda to pięknie. Aż ma się ochotę dorzucić jakieś dymki i poskładać to w formie planszy. Przy okazji obiecałem Monice, że dam jej spokój z kolejnymi zamówieniami do premiery kolejnego „Exista” więc z mojej strony nie będzie więcej opóźnień. Przy okazji dostałem też prezent. Miniaturkę Bo-Katan w kolorze. Mała rzecz, a cieszy.





Kolejne zamówienie wymaga niewielkiego skoku w czasie. Nie tak znowu dawno temu, bo w roku 2019 na festiwalu w Łodzi kupiłem od Kasi Niemczyk tą uroczą miniaturę przedstawiającą Kriss de Valnor. Nie było to zamówienie. Kasia przywiozła na targi teczkę z pracami a miniatura ta spodobała mi się tak bardzo, że stała się zalążkiem prezentowanej tu kolekcji. Dziś przypominam ją w kontekście tegorocznego festiwalu. Jakiś czas temu podczas spotkania z Kasią narodził się pomysł kontynuacji i przekształcenia pojedynczego obrazu w tryptyk.



Udało się dopiąć temat na tegoroczną emefkę i nasza Mistrzyni Świata w kategorii pro-markera zaszczyciła moją kolekcję kontynuacją pracy z 2019 roku przedstawiającą Kriss. Oto druga część tryptyku przedstawiająca Aaricie. Format jak poprzednio ok 14x14cm i tak samo jak wcześniej artystka świetnie oddaje charakter postaci. Kontrast koloru i dynamiki między dwiema pracami przedstawiającymi najważniejsze kobiety w życiu Thorgala jest wyraźny. 

O ile wcześniejsza praca przedstawiająca Kriss cechuje się półotwartą kompozycją, którą podkreśla dynamicznie uchwycona burza brązowych loków oraz czerwień płaszcza, o tyle od Aarici promieniuje spokój i dystyngowane piękno księżniczki wikingów pięknie podkreślone spokojnymi błękitami i zielenią. W tym jakże wyraźnym kontraście Kasia uchwyciła dwie różne kobiety będące też dwoma aspektami duszy głównego bohatera sagi Jeana Van Hamme i Grzegorza Rosińskiego.



Centralnym punktem tryptyku jest sam Thorgal. Cieszę się, że jest właśnie taki. Inny od romantycznej wizji, do której przyzwyczaił nas Grzegorz Rosiński. To dalej ten sam bohater jednak w interpretacji Kasi jest to człowiek zahartowany przez Północ i wszystkie niezwykłe przygody, które były jego udziałem. To już nie tyle skald z „Zdradzonej czarodziejki” bliżej mu do Thorgala ze „Szkarłatnego ognia”. Może dla wielu będzie to herezją, ale w mojej ocenie tak właśnie powinien wyglądać po zgoleniu brody na ostatnim kadrze komiksu nie zaś cudownie odmłodzony o dwadzieścia lat. Postać Thorgala jako centralna część tryptyku równoważy postaci Kriss i Aarici. Kasia jak zwykle pięknie operuje kolorami, świetnie zachowuje szczegóły i detale. Jestem w szoku, ile jest wstanie zawrzeć w miniaturze wielkości niecałych 15x15cm. Koronkowa robota, która nie przestaje zachwycać.



W mojej ocenie to sztuka komiksu najwyższej próby. Opanowanie przez artystkę narzędzia jakim są markery nie przestaje zadziwiać. Szczegóły, kolorystyka i pewność kreski są najwyższej próby. Oglądając miniatury z bliska można zagubić się w detalach i za każdym razem odkryć coś nowego. Kasia oddaje Thorgala, Aaricie i Kriss w swoim niepowtarzalnym stylu, filtrując postaci przez pryzmat swojego postrzegania. Cieszę się, że nie jest to kalka z Rosińskiego. To unikalna interpretacja zamknięta w trzech niewielkich obrazkach będąca jednocześnie swoistym hołdem dla ważnego dla wielu czytelników komiksu. Cieszę się, że udało mi się zachęcić Kasię do stworzenia tego unikatowego dzieła, które zdobi teraz moją kolekcję. Przy okazji to na pewno nie koniec współpracy i o ile Kasia nie będzie miała mnie dość to mam już pomysły na kolejne dzieła.



Patrząc na tryptyk zastanawiam się jakie byłyby szanse na inicjatywę zrobienia "Zdradzonej czarodziejki" w podobnej formie co urodzinowa wersja "Szkoły latania". Raczej małe... ale mogłoby to być równie ciekawe.

O Filipe Andrade wiele tu o nim mówiono głównie w kontekście tego, że Portugalczyk nie jest gwiazdą wystarczającego formatu na emefkę. Opinię uważam za nieco krzywdzącą wszak to laureat wielu konkursów i nagród z których najważniejsza jest nagroda Hugo otrzymana za komiks "Cyberpunk 2077”. Działa prężnie w Marvelu jak i w autorskich produkcjach. Ja wiem, że polska brać komiksowa na festiwalu najchętniej widziałaby Franka Millera lub innego Mignolę, ale uważam, że Andrade też był dobrym wyborem.

Oglądałem panel, widziałem rysowanie na żywo dodajmy do tego fakt, że Filipe przeciągał swój dyżur w strefie ponad wszelką cierpliwość organizatorów. Nie zawsze zdarza się taka uprzejmość ze strony rysowników zagranicznych.



Przed targami udało mi się z nim skontaktować z Filipe i jego agentką. Dowiedziałem się, że w polityce studia, które obsługuje Filipe nasza część kontynentu to istna terra nullius i na dziś ich polityka nie przewiduje przyjmowania zamówień z tej części świata. Krzywdzące to, ale co poradzić? Jednak, skoro Filipe i tak wybiera się na festiwal w drodze wyjątku może wykonać zamówienie.
Skorzystałem z okazji, zwłaszcza że miałem ochotę na prace Portugalczyka od czasu przeczytania Laili Starr i przejrzeniu prac dostępnych w Internecie. W ramach ustaleń zostałem poproszony o przesłanie wizji lub inspiracji do rysunku, a że mój wybór padł na portret księżniczki Lei wykorzystałem jedno z moich ulubionych zdjęć Carrie Fisher.



Cóż rzec Filipe zrobił to pięknie. Wyrazista i mocna niemal organiczna kreska doskonale oddaje postać. Równowaga między czernią włosów a bielą szaty. Delikatne cieniowanie przy pomocy drobnych kresek nadaje pracy graficznego sznytu. No i spojrzenie… coś w nim jest. To wszystko sprawia, że ten nowy nabytek to jedna z bardziej artystycznych prac w kolekcji. Cieszę się, że udało się wrócić z festiwalu z taką pamiątką.

Zakończę ten przydługi wywód artefaktem który kurier przyniósł w piątek przed festiwalem. Podobno to tegoroczny Święty Graal, a że paczkę odpakowałem po powrocie z festiwalu podepnę to pod emefkę😊



To tyle. Chyba koniec na ten rok. Nie ukrywam, że w komiksowym hobby powoli dochodzę do ściany i nie wiem czy coś godnego uwagi wpadnie jeszcze w 2024. Co prawda są dwa zamówienia, na które czekam już od niemal roku, ale skoro mają być płatne po robocie machnąłem na nie ręką.