Nie miałem pewności do jakiej kategorii zaliczyć poniższą prozę, ale, że nie istnieje taka o nazwie Życie i Czasy Polskiego Komiksiarza, to pozwolilem sobie zamieścić ją tutaj właśnie.
Ciężka harówka, związana z układaniem, upychaniem, słowem z dopieszczaniem swojej kolekcji w domu wczoraj wzięła w łeb. A więc :
Sytuacja na życiowym froncie zmusiła wielu w tym mnie do zmiany toku życia.
Styrany po rozpoczętym remanencie, zmarznięty (autko dopadł wirus mechanicus-poważny, jest hospitalizowane) a ostatni autobus musiał się spóźnić, a jakże ) przeziębiony, z opuchniętymi oczami od kompa (powrót po 23 z pracy), na pustej ulicy zagabuje Pani "What time is it? ", WTF myślę sobie, wakacje, czy co: rower, gość z zagranicy, angielski, północ... Uprzedzony, że moja Pani miała dużo do zrobienia w domu, więc może być zaspana (trzeba przyznać, że kobietę mam ogarniętą, pracowitą i pomysłową, czasem aż za bardzo), dobijam się do domowych drzwi (klucz w dziwny sposób przestał współpracować z zamkiem, uwzięli się do kupy jak nic na intruza, co to nie zna wyczucia i pałęta się o północy).
Poczułem miły zapach swojego domostwa, wlałem w siebie pewność, że od teraz już tylko lepsze mnie, do północy przynajmniej, czeka (o naiwny).
Skradam się po cichu, najpierw do kuchni, a jakże, obiadek na noc uszykowany czeka, gorący barszczyk z okraską mnie rozgrzał, (skąd miałem wiedzieć, że ostatnia to rzecz miła dnia tego, że najgorsze przede mną... ), onuce ciepłe więc zarzucam, kapcie na nogi, rajtki jakieś co by tyłek nie zmarzł, telefon z latarką pod pachę i maszeruję, sunę wręcz po cichutku do salonu, by nikogo nie zbudzić, prawie czołgam się by nie dawać oznak życia (że walka z zamkiem niby żońci nie obudziła-sic!), myślę sobie co tu dzisiaj poczytać, Gipiego, może Grofa, którego, zapomniałem dodać dzierżę w łapie, rzecz nowa.
I tak idąc, nie bacząc na realia, które mnie czekają, rozmyślam o rzeczach ważnych, Grof nie, za ciężki na noc, może Zbira, bo i jest na wierzchu na komodzie... I pach, traach, łubudu.
Człowiek tysiąc razy pokonywał tę trasę, milion razy zajmowały mu myśli miłe, odległe, albo konkretne, ale to?!
Słyszę otwieranie drzwi od sypialni, nadchodzi moja Pani, zaspana zerka i pyta:
-Jak minął Ci dzień?
Jak minął mi dzień pytasz... ?
Nnnoo nie minął, jak mógł minąć kiedy na środku salonu leżą sterty komiksów, komiksów, których być tu nie powinno..
-Aa, to, no tak (usłyszała moje myśli), półki się uginały i musiałam je pozdejmować i zrobić z nimi coś musisz.. Dobranoc
Zrobić, z nimi coś muszę, robię to od lat, walczę z zakładem stolarskim o nowy drewniany mebel od miesięcy (brak terminów, a jak już jakiś się zdecydował, to nie odbiera telefonów od tygodni), a w jednej chwili potykam się o swoje intelektualno-duchowe, materialne również dziedzictwo, heheehe.
Pretensji mieć nie mogę, do Pani mego serca, ale zrozumienia też nie uświadczę.
Reszty pisał nie będę, ale swojej kolekcji też póki co nie wrzucę. Czas zacząć od nowa
Jedyne dobre i pewne jest to, że walczę dalej, nie poddaję się i rozwiązanie przyjść musi prędzej czy później.
PS
Barek, w którym również poupychałem komiksy, stoi pusty, bez alko i bez komiksów, ale za to przetrącony o jakieś 20 stopni🙁🤔
Jeśli ktoś widział lub słyszał :
Proszę o namiary na wykonawcę, regał niestandardowy, wg. własnego projektu, materiał dąb, półki również drewno, 2.5mm minimum, kolor konkretny, okolice Warszawy. Dzięki z góry