Czas odkurzyć temat i wrzucić małą relację z wrysowań na MFKiG w Łodzi.
Początkowo miała to być mini relacja z całości, ale w sobotę nie miałem czasu na fotografie i zdjęć zrobiłem raptem kilka. W niedzielę zaś głównym motywem na zdjęciach jest moja córka, która dołączyła do niedzielnego kolejkonu i pierwszy raz zwiedzała takie targi chodząc do większości autorów zamiast mnie. Dlatego miałem czas pobawić się w fotografa. Ania jednak nie życzy sobie by wrzucać zdjęcia na których jest w Internet i tę wolę muszę uszanować. Dlatego będzie relacja słowno-wrysowa z kilkoma zdjęciami na której młodej nie widać aż tak mocno
Jak wiadomo nie cierpię biegać na targach bez sensu i łapać wrysy gdzie popadnie. Mam upatrzonych autorów i staram się ich ogarnąć w strefie autografów. Czasami umawiam się z kimś prywatnie. Na zinach słabo się nie znam, dlatego strefę zinów przeszedłem z niekłamanym zachwytem.
Muszę zgłębić temat i za rok zrobić sobie jakąś rozpiskę.
Ok. Jedziemy.
Akcja wrys na MFKiG 2022 zaczęła się dla mnie od Miguela Valderramy. Nie urywam, że było to rozczarowanie, na które poniekąd się szykowałem, bo szału to on nie robił. Szkic dość generyczny, ale przynajmniej potwór wygląda na zadowolonego z wrysu, co poniekąd można uznać za plus. Niech choć on się z tego cieszy.
Nieco zgaszony po zabójczym uśmiechu potwora, odkryłem, że mam niemal trzy godzinne okienko. Poszedłem więc na wspomnianą wcześniej strefę zinów. I wpadłem centralnie na niewielki stoliczek, przy którym siedziała Kasia Niemczyk. Sadzanie tworzącej komiksy dla największych amerykańskich gigantów Kasi w strefie zinów sam w sobie jest ciekawym konceptem, ale ok. Pogadaliśmy chwilę, pośmialiśmy się i wymieniliśmy żarcikami. Kasia jak zwykle czarująca, skromna i uśmiechnięta. Po kilku minutach zgodziła się za drobną opłatą wykonać dla mnie blanka. Jako że nie mogłem się zdecydować na nic konkretnego zaproponowałem, żeby sama wybrała blanka i postać do wrysu. Po ośmiu godzinach odebrałem od niej takie cudeńko
Jestem mega zadowolony. Na żywo wygląda jeszcze piękniej. Kasia to jednak ma talent do takich rysunków.
Po rozmowie z Kasią odszukałem polecanego przez Midara Huberta Czajkowskiego poprosiłem o wrysik i udało się uzyskać wrys oraz autografy w "Lux in Tenebris"
Po przerwie na kawkę z burgerem ruszyłem ponownie na strefę na spotkanie z legendą. Kas i Graza to uroczy ludzie. Z Kasem można by rozmawiać godzinami. W przeciwieństwie do ubóstwianego w naszym kraju Rosińskiego pan Zbyszek nie zachowuje się jakby woda sodowa walnęła mu do głowy. W rozmowie podkreślił, że zawsze stawiał na jakość swoich rysografów i interakcje z fanami. Może przez taką postawę nie maluje ich w takich ilościach, ale ma postanowienie, że jakość jest najważniejsza. W każdym razie w zestawieniu z Kasem Mistrz Grzegorz wydaje się nieco gburowaty i wykazuje już lekkie zmęczenie w kontakcie z fanami. Spotkanie było udane i wyszedłem z niego z Marilyn Monroe w najnowszej antologii.
Po rozmowie z Kasem konfrontacja z martwą ciszą Jakub Rebelki była nieco przerażająca. No nie udało mi się kupić od człowieka nic poza "Cześć". Trudno, nie zmuszam. Wrys w Diunie jednak wyszedł mu zaskakująco ładnie. Może chłopak nie lubi się rozpraszać. Szanuję. Pewnie jeszcze kiedyś go odwiedzę.
Spell znowu nawijał jak potłuczony. To była bardzo zabawna i wesoła rozmowa o kreatywności, lawinie myśli, kolorach i abstrakcji. Był miło. Słowa kluczowe miecz, płaszcz, skała efekt kamienny wiedźmin.
Strefa autografów była ogarnięta, ale czekało mnie jeszcze jedno bardzo ważne spotkanie. Przed festiwalem umówiłem się z Ingo Römlingiem na pozakonkursowe spotkanie. Wcześniej zamówiłem wrysik na stoisku Scremu w najnowszych "Kronikach".
Na moją prośbę Ingo przyniósł teczkę z kilkoma oryginalnymi pracami. Dopracowane arkusze formatu A3 wszystkie w tuszu, cieszyły oko. Większość zawartości teczki dotyczyła tematów Star Wars. Było też kilka konceptów z Malcolma w tym jedna zaprawdę piękna Charisma niestety nie udało mi się zakupić, gdyż nie tylko ja wpadłem na pomysł kupienia od Ingo oryginałów. Przede mną w kolejce ustawił się jeszcze jeden fan, który też miał ochotę na tę pracę. Trudno nie będę się licytował, zwłaszcza że w teczce zostało to na co od dawna miałem ochotę. Zwłaszcza że to uniwersum Star Wars już od ponad 30 lat jest moim wielkim konikiem.
Przepiękny rysunek tuszem przedstawiający Ahsoke Tano, Kiedy zobaczyłem tę pracę w 2020 roku na Instagramie Ingo aż mnie zatkało. Niesamowicie cieszy mnie, że teraz oryginał tej pracy ozdabia moją kolekcję. Ta kompozycja, te szczegóły, tusz i kleksy białej farby otaczające miecz świetlny. Poezja i spełnienie marzenia. Dla mnie ta praca jest największą zdobyczą jaką kiedykolwiek zdobyłem na festiwalach. Za nią znajduje się tylko pamiętny Thorgal-Łamignat. Ale na podium zdecydowanie stoi Ahsoka.
Na dokładkę dokupiłem pracę koncepcyjną przedstawiającą Sabine Wren. Praca z czasów, gdy Ingo pracował przy Rebeliantach. Praca zdecydowanie inna od Ahsoki, dynamiczna, lekka oddająca charakter postaci. Cudeńko, którego nie planowałem. Ale skoro Charisma został mi sprzątnięta mi sprzed nosa trudno. I tak Star Wars zawsze było moją pierwszą miłością.
Dodatkowo zamieniłem z Ingo kilka słów na temat mojego chytrego planu dotyczących spełnienia urodzinowego marzenia mojej córki. Ten ucieszony bardzo udanymi transakcjami nie oponował zbyt długo i ochoczo przystał na to by docenić młodą fankę swojej twórczości, przy okazji dając popis rysowania na żywo który był równie o ile nie bardziej fascynujący niż zabawy Kima JungGi na scenie głównej. Ale o tym za chwilkę.
Wychodząc z targów zbłądziłem jeszcze na stoisko Egmontu. Tam spotkałem Tomka Kołodziejczaka zamieniliśmy kilka słów, pozdrowiłem go od kolejkonu, otrzymałem podpis na "Batman Świat" i obietnice, że w przyszłym roku kolejkon dostatnią kawę od pań, które rozkładają stoisko Egmontu. Panie Tomku trzymam za słowo. Jak tylko dostaniemy ciepłą kawusię dam dziewczyną tort bezowy na wymianę
Gdzieś w tym całym zamieszaniu zginął mi Greg Rucka z którym dosłownie miałem tylko mignięcie podczas podpisywania kompletu "Stumptown". Dedykacje odczytałem dopiero w domu. Ta w czwartym tomie skradła moje serce zapalonego kawosza. Dzięki Greg.
Cupu, cupu no i mamy niedzielny poranek. Na totalnym zmęczeniu, korzystając z rady Grega Rucki ściągnąłem do Łodzi młodą i to jej poświęciłem ten dzień oddając jej swoje miejsce w kolejkonie. Chciałbym też podziękować Itachiemu który zrobił mi prezent na czterdziestkę i oddał mi swój numerek do Ingo. Dzięki przyjacielu chyba już powszechnie, że jeżeli Römling odwiedza jakiś konwent w Polsce jest duża szansa na to, że i ja tam będę.
Ania miała pierwszy numerek do Ingo. Jako że z angielskim zjada ją jeszcze trema w kontakcie z obcokrajowcami pobawiłem się trochę w tłumacza, mrugnąłem do Ingo przywołując ustalenia dnia wcześniejszego i zbiegłem ze sceny. A potem zaczęły się cuda.
Słowem dygresji. Młoda ma sentyment do Ingo z podobnych powodów jak ja to od niego dostała swój pierwszy w życiu wrys. Na komiksowej Warszawie 2021 została przyjęta przez niego z uśmiechem i profesjonalizmem. Do dziś Vader autorstwa Ingo stoi w ramce na biurku Ani na honorowym miejscu. Teraz jednak poprzeczka została powieszona wyżej, bo młoda ma jeszcze jedną nastoletnią słabość jaką jest Benedict Cumberbatch dubblingowany przez Żebrowskiego w roli Doktora Dziwago
... ech nastolatki.
Cóż jak to w "Vademecum złego ojca" postanowiłem upiec trzy pieczenie na jednym ogniu i jeszcze coś tego mieć
Ingo przeszedł sam siebie, wyczyniając na kartce z bloku cuda. Ołówek i tusz w jego dłoniach wyczarowały na białej płaszczyźnie Mistrza Sztuk Mistycznych w pełnej krasie, a młoda z radości aż lewitowała pięć centymetrów nad ziemią patrząc na ten akt stworzenia. po cichu przyznam, że i mi zaszkliły się oczy na widok radości na jej buzi. Rysunek, który wyszedł spod ręki Ingo nie wygląda na pracę, która powstała w niecały kwadrans, a jednak tak było. Aż chce się zanucić: "It's a kind of magic..."
Po tym jak młoda, wręcz wyfrunęła ze sceny na jednorożcu radości, dzięki Itachiemu miałem kilka minut, żeby pogadać z Ingo i serdecznie mu podziękować. No i dostałem Charismę na drogę i na otarcie łez po tej pracy, w tuszu której nie udało mi się kupić dnia poprzedniego
Ingo pokazał klasę. Po raz kolejny udowodnił, że Wielkim Artystą Komiksowym jest Kim to może sobie te bohomazy na Insta wrzucać i tak komiksu i radości z tego nie będzie.
Ale skoro już o Kimie mowa. Dzień wcześniej swoim zwyczajem próbowałem mu podsunąć grafikę do podpisu i zostałem przegoniony przez starego chińczyka. Trudno. Gdzie Teli nie może tam Ankę pośle. Widać dzieci mają chody w każdej kulturze, bo tym razem grafikę wzięli bez szemrania. Kim złożył podpis i z głębokim pokłonem wręczył ją Ani. No i dobrze.
Potem młoda skoczyła na rundę wspominkową z przedszkola, kiedy to czytała liska do Bereniki. Było miło i nostalgicznie. Ja zaś w tym samym czasie rzuciłem grosza Wiedźminowi. Dyskusja z Jonasem Scharfem i Jacekiem Rembisiem toczyła się wkoło tematu kreacji Wiedźmina w ich komiksie i dlaczego prawdziwy Gerald brody nie nosi.
Jeśli dotrwaliście do tej chwili mojej relacji to już wiecie czemu nie wygłaszam prelekcji. W każdym razie mamy się ku końcowi więc otwórzcie już piwo. Ostatnim wielkim punktem na mapie wrysów urodzinowych dla Ani był Kas. Młoda była ciekawa jak rysują mistrzowie starej szkoły. Cieszę się, że trafiła na pana Zbyszka, bo ten przyjął ją bardzo ciepło. Opowiedział krótką historię swego życia i dlaczego rysuje w Belgii a nie w Polsce. Zachęcił też młodą do czytania klasyki komiksu, a ta obiecała spróbować wgryźć się w Yansa. Rysunek dostała bardzo ładny ja zaś w zastępstwie Nocnego, któremu dzień wcześniej nie udało się zdobyć wrysu, pogadałem jeszcze z Państwem Kasprzakami. Tym razem z panią Grażyną dyskutowaliśmy na tematy schnięcia farby na rysunkach i powspominaliśmy 2019 i wizytę Pedrosy. Padła anegdota o dmuchaniu a Batmana Itachiego, a Kasprzakowie wspominali jak utknęli na lotnisku w towarzystwie portugalskiego mistrza. Chyba dobrze im się ze mną rozmawiało, bo Kas przeciągał dialog przez co rysował dość dokładnie i rysunek wyszedł pięknie. Było miło. Wrysu który dostał Nocny nie wrzucam niech sam się pochwali. Poniżej wrys dla Ani.
O późniejszym Kikogedonie nie chce mi się pisać. W każdym razie targi uważam za bardzo udane pod względem zdobyczy rysunkowych. Może nie ma tego jakoś wiele ale pod względem jakości jestem bardzo ukontentowany. Mam nadzieję, że kolejne będą tylko lepsze.
Przepraszam za to przynudzanie. Jeśli przeczytaliście te wszystkie dyrdymały - dziękuję. Jeśli tylko przeskrolowaliście galerię też miło. No i jeszcze raz dzięki wszystkim obecnym. Było super.
Ps. Muszę się wreszcie zmusić i wrzucić zdjęcia kolekcji.