W tym roku relacja zaliczyła mały poślizg.
Zawsze wyrabiałem się w 24 godziny ale w tym roku MFKiG dało mi mocno w kość. Narzucone tempo, zmęczenie i nerwówa w kolejkonie dały w kość nie tylko mi. Nie chcę komentować pewnych rzeczy, które miały miejsce w kolejce i poza nią, gdyż z jednej strony nie chcę generalizować, a z drugiej rzucać nikami. Nie o to chodzi. Prawda leży pośrodku. Recept na uzdrowienie tego systemu jest kilka jednak ględzenie o nich na forum uważam za marnotrawstwo energii i rozpętywanie niepotrzebnej gównoburzy. Tylko organizatorzy mają moc ogarnięcia tego systemu, a i tak zawsze trafi się jakiś zgrzyt. Może gdy już to wszystko dobrze przegryzę to rozwinę myśl w temacie Festiwalu.
Tym niemniej chciałbym podziękować wszystkim w Kolejkonie za te kilkadziesiąt godzin, za to, że chciało wam się słuchać mojego ględzenia podczas odczytów i za sporo dobrej energii którą mimo wspomnianych zgrzytów udało mi się od was zaczerpnąć – mam nadzieję, że z wzajemnością.
W tym roku wrysów nie ma za wiele. Im jestem starszy tym mniej mi się chce biegać po wszystkich stoiskach i zgarniać wszystko jak leci. Wrysy biorę tylko od autorów, których komiksy przeczytam, przeczytałem i wywarły na mnie wrażenie lub których styl urzeka minie sam z siebie. Dzięki temu nie odbieram numerków/okazji innym fanom. Niech się cieszą.
Jest to odpowiedź, dlaczego w moich zbiorach emefkowych nie ma ani Tanabe ani Barako. Komiksu japońskiego nie lubię, stylistyka do mnie nie przemawia. Od Baranko swego czasu się odbiłem… może kiedyś wrócę, ale jeszcze nie teraz.
Pierwszy dzień spędziłem dość delikatnie ograniczając go do wrysu Ronana Toulhoata na stoisku LiT, szybkich autografów od Rosińskiego na stoisku EC1, rundki z Thorgalowcami na scenie autografów i kilkunastu pogaduch z artystami i znajomymi przy stoiskach. Dość solidnie zwiedziłem też górny poziom targów… było dość przyjemnie. Drugiego dnia odbierałem wcześniej zamówione rzeczy, jeszcze raz spotkałem się z Ronanem na autografach, a potem bawiłem się w przewodnika po emefce pomagając ogarnąć ten system mojemu dobremu przyjacielowi oraz oprowadzając moje dzieciaki. Jeżdżenie z dziećmi na emefkę powinno być zabronione regulaminowo. Wydałem na nich więcej niż na komiksy. Młoda trochę smutna, bo Kasia Niemczyk opuściła Arenę przed jej przyjazdem, ale Ancia wreszcie spotkała się z Rosińskim. Niby mała rzecz, ale dla młodej bardzo ważna, bo nie wiadomo czy mistrzu jeszcze nas zaszczyci, a na spotkanie z Kasią będzie jeszcze czas. Wspaniale też bawiłem się jako wolontariusz podczas ustawiania kolejki na Rosińskiego, nigdy nie zaszkodzi pomóc
Po tym krótkim wprowadzeniu przyszedł czas na danie główne w postaci prezentacji zdobyczy. W tym roku podzieliłem je kategoriami. Zacznijmy od...
Printy z autografamiJak (nie)powszechnie wiadomo czasem drukuję niekomercyjne prity i rozdaję w formie pamiątek ze spotkań, żeby każdy mógł sobie w pokoju spokojnie zawiesić. Jako że robię to nieodpłatnie i na użytek własny obdarowanego nie mam wyrzutów dotyczących praw autorskich a czasem zrobię też coś dla społeczeństwa. Ja też sobie korzystam, kiedy to podłapię na princie autograf czy to Rosińskiego czy innego nieodżałowanego Kima.
W sobotę wieczór Grzegorz Rosiński podpisywał się na stoisku EC1. Zgarnąłem więc dwa wydruki które Libertago dorzuciło dawno temu do pierwszego „ekskluzywnego” Thorgala i jeden swój print i stanąłem w kolejce. Artysta złożył podpis na wszystkich trzech oraz bonusowo na plakacie z wystawy i katalogu. Szczególnie ładnie wyszedł mu podpis na princie Kriss będzie pięknie wyglądał na ścianie obok tego sygnowanego w 2021 (kilka stron wcześniej).
Plakat oraz grafiki Libertago, zgodnie z obietnicą jaką złożyłem Rosińskiemu, będą do nabycia na aukcji w kolejnym finale WOŚP. Niech zrobią coś dobrego 😊
Wrysy:Tu jak zwykle nierówno.
Emiliano Tanzillo potraktował mnie po szybkości, ale trochę w tym mojej winy, bo nie chciało mi się stać w kolejce i zostawiłem komiks na stoisku. Nie jestem też filigranową blondynką nawijającą w języku Dantego dla której z przyjemnością można tworzyć piętnastominutowy wrys. Nie zmienia to faktu, że Emiliano jest naprawdę przemiłym człowiekiem, z którym udało mi się odbyć świetną rozmowę, kiedy wpadłem na niego przypadkiem na korytarzu Areny. Szczególnie spodobało mu się, gdy uświadomiłem go, że ta ażurowa konstrukcja, na którą ma widok z hotelu w lokalnym żargonie nosi nazwę „Stajni jednorożców” – nazewnictwo wyraźnie go ucieszyło i podsumowaliśmy Łódź jako fantastyczne miasto.
Co do Emiliano jeszcze do niego wrócimy.
W relacji Midara pozwoliłem sobie na uszczypliwość tytułując Frédérica Vignauxa przydomkiem „Spieprzę Ci Thorgala” no cóż nikt nie spodziewał się takiej ołówkowej burzy. Wrysy są szybkie mocno uproszczone i gubiące się w chaosie kresek. Wjechanie na dwie strony można zrozumieć. Zdarzały mi się już wrysy atakujące stronę tytułową, ale zazwyczaj były one pięknie wkomponowane przez artystę współpracując z liternictwem i stając się niejako częścią strony. Mistrzostwem pod tym względem jest wrys Bouleta w pierwszym „Donżonie” który jest wkomponowany tak idealnie jakby był częścią całego nakładu komiksu… tutaj cóż rozczarowanie, ale ważne, że jest w kolekcji.
Jak przy Thorgalowcach jesteśmy to nie należy zapominać o gwieździe dnia pierwszego, czyli:
Robini Recht.
Miałem szczęście być na początku, kiedy Robin rysował najlepiej. Ten wrys wynagrodził mi ponad dwudziestogodzinne ślęczenie w kolejkonie oraz stan przedzawałowy, gdy zobaczyłem na telebimie pod sceną, że Recht podpisuje się pod… pieczątką. No cóż. Świetna zagrywka. Postawić pieczęć, podpisać się pod nią i dopiero zacząć rysować. Jeśli chodzi o wykończenie psychiczne pierwszego kolejkowicza Recht zrobił to po mistrzowsku. Pieczęć jest zresztą doskonała jakościowo, a znam się na tym dobrze, bo od ćwierć wieku mam zawodowo do czynienia z pieczątkami.
Nidhogg, mimo że występuje tylko na kilku planszach generuje niesamowity klimat w tym komiksie. Ogólnie uważam wielkiego żmija za jednego z najlepszych oportunistów w całej serii i usunięcie go z kart sagi w „Strażniczce Kluczy” mocno mnie zabolało, gdyż scenariusze z jego udziałem miałyby ogromny potencjał co pokazuje pierwszy tom "Sagi".
Dlatego jechałem na emefkę z cichą chęcią poproszenia Rechata o narysowanie Nidhogga. Moje zaskoczenie, że to Midar dostał tak śliczny wrys mieszało się z zazdrością. Dlatego gdy zszedł ze sceny podbiłem do niego z pytaniem czy ma coś przeciwko zdublowaniu pomysłu. Dowiedziałem się, że Recht stworzył mu Nidhogga sam z siebie i że nie ma problemu. Skoro tak poprosiłem o to samo i dostałem „Nidhogga młodszego o kilka minut”. Mega. Jest moc.
Grzegorz Rosiński nie był w tym roku w centrum moich zainteresowań. Po numerek stanąłem tylko dlatego że Anna prosiła mnie pół roku o możliwość spotkania z twórcą Thorgala. Córa przeczytała serię do 25 tomu i powoli przebija się dalej. Jako że jestem typowym „złym ojcem” stwierdziłem, że z moim doświadczeniem kolejkowym mogę ten jeden ostatni raz stanąć i poczekać. Mimo że wrys jest skromny, ma w sobie niewątpliwą lekkość i prostą ekspresję kreski. Młoda odebrała Rosińskiego z mieszanymi uczuciami, ucieszyła się ze spotkania, ale ze smutkiem stwierdziła, że „widać, że pan Rosiński jest już tym wszystkim bardzo zmęczony i ciężko mu się już rysuje”. Coś w tym jest. Cieszę się, że przestałem tę noc, bo mogła to być ostatnia szansa na spełnienie młodzieńczego marzenia.
Najlepsze oczywiście zostawiam na koniec - Ronan Toulhoat.
Święta Jadwigo Andegaweńska jaką ten człowiek ma moc w dłoni. To co czarował na strefie i poza nią przekraczało wszelkie granice tej edycji festiwalu. Ronan okazał się przy okazji bardzo miłym i skromnym artystą, z którym można pogadać i o technice, i o filmach a nawet pośmiać się z głupotek. Więcej takich ludzi w europejskim komiksowie. W moim odczuciu Ronan ma wszelkie predyspozycje do tego, żeby za kilka lat być już światowej klasy artystą, który stanie w jednej linii obok największych nazwisk komiksowej Europy. Bardzo mu tego życzę i cieszę się z tych dwóch wrysów jak dzieciak z wizyty w fabryce czekolady. Piękne we wrysach Toulhoat było też, że nie były to pieczątki każdy z nich był inny, niepowtarzalny i zawierał coś z ulotnego przeznaczonego tylko dla otrzymującego rysograf.
W moim osobistym uczuciu rysowany przez niego Conan za każdym razem wychodził niesamowicie.
Dobrze, że Ronan był spokojnie dostępny poza strefą na stoisku LiT dzięki czemu większa ilość ludzi otrzymała te niesamowite wrysy 😊
Piszę tę relację w Wordzie i właśnie zapełniam czwartą stronnicę A4, jeśli czytasz to dalej wielki szacunek., gdyż oto dotarłeś do wisienki na torcie tej relacji z emefki:
Commission.O tak… coś co zacząłem uprawiać stosunkowo niedawno. Artysta jest zazwyczaj biedny i miewa suchoty. Mało tego, żeby utrzymać się ze sprzedaży samych albumów trzeba mieć już wyrobione nazwisko i lata pracy za sobą. Dlaczego więc nie wesprzeć swoich ulubieńców i nie potrząsnąć sakiewką? Trzeba artystę zachęcić, dofinansować, niech tworzy więcej i się rozwija, a i ja mogę coś z tego mieć. Jedziemy.
Kasia Niemczyk.Podobnie jak w przypadku Inga, jeśli na festiwalu pojawia się Kasia jest szansa, że i zjawię się tam ja. Ilość prac naszej rodzimej, marvelowskiej gwiazdy w mojej kolekcji przebija tylko wspomniany Ingo. I tym razem nie obyło się bez zamówienia. Tym razem dla córki. Może kojarzycie z poprzednich wpisów, ale młoda zbiera (choć w wolniejszym tempie) rysunki postaci związanych z magią. Tym razem padło na Scarlet Witch. Kasia przyjęła zamówienie z charakterystyczną dla siebie skromnością i uśmiechem, a że blanka zamówiłem sporo przed festiwalem przyjechała z pracą na zawansowanym etapie. Na samej emefce poszło tylko wykończenie. Jest ładnie, w stylu Kasi, spotkanie przebiegło w uroczej atmosferze, młoda zadowolona… czego chcieć więcej? Chwila… nie… na to jeszcze przyjdzie czas.
Emiliano TanzilloDisnejowska kreska Emiliano zachęciła mnie do kontaktu, z artystą którego twórczości wcześniej nie znałem. Trochę pogadaliśmy na Instagramie i nasz emefkowy Włoch stwierdził, że pobawi się nieco w Star Warsy. Wybór padł na Obi-Wana. Wyszło ciekawie i choć stylem nieco odbiega od reszty kolekcji jest w nim coś cudownego i innego. Chyba tak wyglądałyby Star Warsy, gdyby Disney przejął je kilka lat wcześniej 😊 Fajna praca, sporo szczególików i dynamizm robią świetną robotę. Anka ubłagała mnie, żeby Kenobai znalazł się na jej ścianie na co przystałem… na głównej brakuje już miejsca. Reasumując inne podejście do tematu i włoski akcent w kolekcji Star Wars.
Ronan ToulhoatI oto jest.
Perła tej emefki.
Zdobycz nad zdobycze.
Potęga, Moc i rysunek, który sprawił, że na stoisku LiT mało nie zacząłem zbierać zębów z podłogi a moja kolekcja Star Wars zadrżała w posadach.
Nie sądziłem, że tak szybko trafi mi się praca, którą jestem w stanie z czystym sumieniem wywiesić obok Bo-Katan Mariniego. A tu proszę…
Do Ronana pisałem długo, bo nie do końca byłem przekonany. Podobały mi się jego prace na Insta, ale jakoś nie mogłem się zdobyć na decyzję. Wreszcie rzuciłem monetą i Moc pokierowała losem. Na trzy tygodnie przed imprezą zagaiłem do Ronana, odpisywał przez tydzień (chyba też nie był do końca przekonany) i początkowo myślałem, że mnie zlał. Jednak, gdy już złapaliśmy kontakt wszystko poszło nadzwyczaj sprawnie. Chyba jeszcze z żadnym artystą nie doszedłem do porozumienia tak szybko. Ronan przyjął zlecenie i zamilkł aż do dnia MFKiG.
Przy okazji wrysu na stoisku LiT zagaiłem, że ja to ja. Ronan uśmiechnął się pogrzebał w torbie i wyjął pracę, która ścięła mnie z nóg i dobrze, że już siedziałem, bo potrzebowałbym krzesła. Nie będę pisał nic więcej, bo praca broni się sama.
Ronan Toulhoat wielkim artystą jest i mam nadzieję, że jeszcze wiele o nim usłyszymy.No i tyle…, ale jeśli ktoś myśli, że to już koniec jest w błędzie.
MFKiG 2023 jest zamknięte jednak nie mam w ręku jeszcze wszystkich kart. Trzy commissiony emefkowe są jeszcze w trakcie tworzenia i gdy tylko dotrą do mych rąk znajdą się w tym temacie.
Wyszła z tego niezła rozprawka 😊 Mam nadzieję, że galeria wam się podobała, a i co po niektórzy przeczytali tą moją grafomanię i bawili się przy niej choć w połowie dobrze jak mi się to pisało. Na szczęście improwizowane przemówienia wygłaszam krótsze niż piszę eseje, bo inaczej uśpiłbym w niedzielę cały kojekon.
Dobrej nocy gdziekolwiek jesteście i niech Moc będzie z Wami.