Otwierałem sobie paczki, które rano przywiozłem z paczkomatu, gdy nawiedziła nas znajoma żony z dawnych lat, Klara Szewczyk, szefująca obecnie Katedrze Rzeźby z Gliny, Śliny i Rysunku Piwnicznego na renomowanym Uniwersytecie Heidelberskim. Nie przepadam za nią, więc starałem się uniknąć napatoczenia przed oczy, ale że wypatrzyła mnie przemykającego chyłkiem z kawą i nowymi książkami i komiksami pod pachą, to na wyraźnie zaczepne i nieprzyjazne "O, dzień dobry, co nowego u Ciebie?" zdołałem jedynie wydukać "To" i bezmyślnie wręczyłem jej pierwszą z góry z niesionych publikacji. Pech chciał, że był to "PEH" autorstwa niejakiego Koalara, zdaje się bywalca tego forum (później sprawdziłem, że zwykłego mizogina, erotomana i miałkiego żartownisia - jak to pogodził?). Zmiany kolorystyki twarzy i tempa oddechu Pani Dziekan oglądającej mój ostatni nabytek wskazywały, że chyba popełniłem jakieś faux pas, zostało mi schować oczy w kubku kawą, pech chciał, że jeszcze gorącą. Wizyta pani Klary nie potrwała jakoś specjalnie długo (do teraz żona mi dziękuje, szczerze, żeby nie było), ale na do widzenia chciałem zatrzeć niezawinione przecież złe wrażenie i zapytałem Panią Profesor, co sądzi o autorze dzieła, które miała w rękach i przez dziwnie zaciśnięte zęby usłyszałem: "Jak na takiego... takiego... antytwórcę, co niewiele potrafi, to wiele potrafi". Może przy następnym spotkaniu, jak będzie w lepszym nastroju, wytłumaczy mi, co miała na myśli, bo nie chcę zgadywać, a żona się śmieje i nie chce pomóc w rozwikłaniu zagadki.
Przeczytałem i "PEH: Początek" i "Detektyw Buzz Perspektyw - Porwanie męża Andżeli Jaktalali i inne historyjki" i z sumieniem jasnym jak listopadowa noc przed pierwszym posiedzeniem rozwodowym w okręgowym, bez adwokata i pod wpływem: cóż, podobało mi się i nie wiem, jak Was przed tymi antytworami przestrzec i ustrzec. Całe szczęście, że nakład obu tych antykobiecych paszkwili nominalnie nie przekracza sumy liczb widniejących na dwu egipskich stuzłotówkach (chyba, bo Autor jakieś wzory se nawymyślał, matemat jeden).
Więc jeśli macie tak ze 35+, rozwód za sobą lub w drodze, a może żony czy ukochane Was nie rozumieją, wykazujecie nieprzystające do nowych czasów i nieprzesadnie wyrafinowane poczucie humoru, lubicie bądź gardzicie superhero (PEH) czy detektywami (BUZZ), to śmiało, syćcie swoje płytkie gusta, jako i ja nasyciłem. A nakłady limitowane! Możliwe wrysy i autografy.
Do ewentualnie czytających Pań: nawet nie próbujcie, drogie to, głupawe i obrzydliwe, nie ma na Gildii, nakład pewnie ze wstydu ograniczony, autor kryje się za nikiem podobnym do nazwy tej rybki z akwarium czy tam misia, to takie suche żarciki dla dziadersów, szkoda rozmazywać szminkę na opluwanie, naprawdę nie wspierajcie takich antyspołecznych, takich Koalarów (on tam nawet brzydkie rzeczy rysuje, zboczuch jeden!).
A o czym to jest to Wam nie zdradzę, mogę tylko rzec, że kontynuacje obu komiksów też nabędę.
Dzięki Koalar!