Luty bardzo skromny, bo tylko trzy pozycje, ale przeczytane trochę więcej, także spoko. GitS już kiedyś czytałem, ale wpadł dodruk, więc sobie odświeżyłem. Lucky'ego też już czytałem, ale w końcu się zebrałem, żeby wziąć się za wersje fizyczne, a że kreskówkę dawniej lubiłem, to może coś z tego będzie - póki co mam w planach albumy pisane przez Goscinnego. No i zamykamy erę Swamp Thinga sprzed Moore'a.
Szkoda, że trochę spieprzyli grzbiet przy ostatnim tomie: