*Puk, puk*
- Kto tam?
- Dzień dobry! Czy chcieliby państwo porozmawiać o naszym panu i zbawcy Smoku Jedzącym Kaczkę?
- Co kur...?
Wpychając się w uchylone odrzwia- Wiedziałem, że trafiłem w końcu na oświeconych ludzi, a nie - jak zwykle - na ciemny motłoch! Pozwolę sobie zaprezentować inkarnacje naszego bóstwa!
Następuje zaciemnienie, nieznany gość - Świadek Ahiru o taberu Ryū - rozkłada ekran i odpala rzutnikMathieu Burniat
W Krakowie nikt nie usłyszy twego krzyku Mała się zamota zrobiła przy punkcie autografów bo Geoffroy (drugi z współautorów Furii) musiał pójść na stronę. Gdy wrócił wszystko się zaburzyło, bo był wrys w plecy. Najpierw więc dałem kartkę Mathieu'emu. A ten wyczarował demonicznego smoka-wampira wysysającego duszę z ptactwa domowego. By naprawić schemat kolejki nie poszedłem więc do scenarzysty. Tym bardziej, że czas ich autografów się kończył i chciałem wpuścić kolejną osobę. Pogroziłem im tylko "I will return tomorrow", poo czym poszedłem polować w inne rejony.
Zwróćcie uwagę na brak źrenic u kaczki - chyba wołanie mnie o pomoc było jednocześnie ostatnim tchnieniem. Ale spokojnie, ja ratować nie zamierzam. W tej wojnie stoję po smoczej stronie.
Geoffroy Monde
Możesz krzyczeć, ale pewności mi nie odbierzesz Jak wyżej wspomniałem: dnia pierwszego Geoffroy'a nie udało mi się zdobyć. Jednak nazajutrz, gdy wszyscy stali do Jose Muñoz skorzystałem z okazji i zdobyłem niski numerek autografowy do pary Francuzów. Upewniłem się, że mnie pamiętają i raz jeszcze poprosiłem o kaczkojada, tym razem scenarzystę. Wyszedł taki trochę tytanozaur, jednak nieco zmutowany i bardzo cartoonowy.
Majestatyczna poza, twardo stąpa po ziemi podparłszy się krótkimi łapkami. Pewnie trzyma swą szamoczącą się ofiarę masywną paszczęką, za nic sobie mając jej wrzaski i wołania o pomoc. Cóż... i mi pozostaje być głuchym na te wołania
Marcin FRM Wierzchowski
Spasiony, acz nienasycony Gdy miał dyżur na strefie akurat miałem okienko, a kolejki nie było. "Co ma być to będzie" pomyślałem i -dobywając bloku rysunkowego podszedłem. Autor nie dał się długo namawiać i zabrał się za zadany temat by przelać swą wizje na papier. I tak oto otrzymałem smoka na kształt Tabalugi, tyle, że dużo bardziej utytego. Jak widać smok się nie przejmuje, wsówając łapczywie dalej.
Popełniłem faux pas na koniec, zapytując czy się podpisze, co by dzieło nie zostało anonimowe. Na to Marcin ze spokojem wskazał na dymek i cierpliwie wytłumaczył, że to przecież jest podpis. Ni wić czemu ubzdurałem sobie, że jest tam napisane "KFK" miast "FRM". Hmm, chyba każdy widzi, co chce widzieć.
Julia Grapich Kierska
Wężowe smoczysko Zawsze jest ich dwu. Nie mniej, nie więcej. I tym razem nie o Sithów się rozchodzi, a o autorki współdzielące stoliczek strefy targowej. Wciśnięte między dwa filary siedziały spokojne, nie wiedzące co je czeka. A groza miała nadejść. Gdoza zwana Duck&Dragon. Przerażone uciekłyby z krzykiem, gdyby nie były przykute do stanowiska Łańcuchami Powinności. Nie zostawiłem im wyboru. Nie mogąc uciec, zbyt będąc zafascynowane tajemniczością zadanego tematu, po prostu musiały się zgodzić. Zostawiłem kartki i ruszyłem w podróż po krainie wystawców, by (gdy wrócę) zapoznać się z ich wizjami
Julia, autorka Sennika, zaprezentowała wężowatego smoka. Chyba jeszcze sprzed grzechu pierworodnego Adama i Ewy, bo wciąż ma łapki. Problematyczne było dla mnie ustalenie czy rysunek jest horyzontalny, czy wertykalny, wije się, kręci i wykręca. A koniec końców najlepiej mi się prezentuje obrócony pod kątem. Dopiero w domu spostrzegłem, że nie został sygnowany, na szczęście udało mi się połączyć kropki i odnaleźć w pamięci autorkę.
Ithlini Ellyan Senah
Ze szkicu się wyłaniam Historię powstania już znacie, bo opisałem przy poprzednim rysunku. Mogę tylko dodać, że Ithlini ma dużo większe doświadczenie od Juli, bo w jej Zielonej Ziemi smoki występują. Czy kaczki też? Nie wiem, jeszcze nie zdążyłem przeczytać.
Smok z tym "wyłanianiem się" jest niesamowity. Mimo, że jakby nie skończony, zdaje się kompletną całością. Ogon zarysowany tylko li kilkoma kreskami płynnie przechodzący do wycyzelowanych przednich łap, i znów zanikający, szkicowy pysk. Piękna sprawa.
Lucie Arnoux
"Alegoria" Śledztwa Enoli Holmes nigdy nie były w centrum moich zainteresowań. I trochę nie rozumiałem czemu autorka tylko najnowszego (siódmego) wydanego u nas tomu została zaproszona... Cóż, nie moja broszka. Postanowiłem jednak ten fakt wykożystać, tym bardziej, że pani Lucie robiła przepiękne, akwarelowe wrysy.
Trochę zrobiło mi się smutno gdy powiedziała, że na kardce "OK", ale "bez kolorów". Zapytana dlaczego wyjaśniła, że rezerwuje je dla osób z komiksem. Więc dlaczego mam pomalowanego smoka? Już opowiadam! Gdy Arnoux skończyła lineart, spojrzała krytycznie na rysunek i orzekła, że "chce by ludzie wiedzieli, że to smok i kaczka", po czym złapała za pędzelek. Pozostało mi tylko bardzo serdecznie podziękować za złamanie jej własnych zasad.
Smok już skonsumował kaczuszkę (trochę przypominającą pingwina) i zażywa sjesty. Ale w widoku rentgenowskim widać, że posiłek pochłoną jednym chapsem, a ten egzystuje w nim jak Jonasz w wielorybie. Albo - jak sugeruje podpis - to wszystko alegoria i manifestacja mojego libido i destrudo... chyba powinienem poruszyć temat smoka i kaczki na terapi. Ciekawych rzeczy może się dowiem.
Irena Sherchenko
Przybić piątkę z obiadem Był pod ścianą cały długi stół do dyspozycji ukraińskiej. Między innymi siedziała tam właśnie Irena. Dość chętnie się zgodziła na zadany temat, ale nim zdążyłem podać swoją kartkę, sięgnęła po własną, małoformatową karteluszkę. Tym sposobem powiększa się populacja mini smoczków.
Ciekawe jest naszkicowanie smoczego zarysu jednym pociągnięciem pisaka, ale tak iż ukazuje przesłanianie ciała skrzydłem. Czujecie o co mi chodzi? Jakby spojrzeć z góry linia smoka nie jest prostą tylko C-krztałtną krzywą. Tworzy plany: pierwszy to skrzydło; drugi to głowa.
Bardzo radosny to smok, śmieje się, wyciąga skrzydło nawiązując więź z niczego nieświadomą przegryzką. Jakby chciał ją przytulić. A kaczuszka ufnie niby dziecko wchodzi radosna w matnię... Przerażające.
RaliBo
Kaczka bluzga jak szewc Podoba mi się dynamika w pozie kaczki. Już, już wzbijała się do lotu, już jedna noga poderwana, skrzydła rozłożone… a tu CHAPS! I po ptokach. Nic dziwnego że przekleństwo się ciśnie na usta, znaczy w dziób.
No i ten smok jak kameleon: zielony, a już przechodzi w tryb czerwonego maskowania. A może już jest zbryzgany kaczą krwią? Albo wytłumaczenie jest bardziej prozaiczne - skończył się zielony pisak… XD choć i czerwony już ledwo ciągną. Oj wiele narzędzi rysunkowych wyzionęło ducha na tym temacie.
tompix_comix
Dog, Duck - brzmi podobnie!? Podchodzę do stanowiska pewnego Ukraińca. Wykładam rzecz o smoku i kaczce (po angielsku, co ważne), do tego stoi jakaś dziewczyna - asystentka tompix’a. Razem próbują skumać o co mi chodzi. Ewidentnie wykracza to po za ich granice pojmowania. Ale wreszcie dochodzimy do konsensusu. Wracam za czas jakiś i dębieje. Smok zżera bogu winnego szczeniaka! Chwila rozkminy skąd ta nieoczekiwana zamiana… No tak dog [dɔk] i duck [dʌk] w sumie brzmią podobnie… uśmiechnąłem się. Śmieszna nawet aberracja. Postanowiłem nie robić zadymy i po prostu podziękować. Wtedy autor, sam z siebie, zapytał, czy mogę pokazać inne zdobyte prace. No i już naga prawda musiała ujrzeć światło dzienne. Wyglądał na naprawdę zdruzgotanego tym, żeśmy się nie dogadali, ale uspokoiłem go, że nic nie szkodzi. Nie takie odmienne stany świadomości mam już uwiecznione.
Mina szczeniaka bezcenna. Chyba co wrażliwszym i obrońcom praw zwierząt lepiej bym tego nie pokazywał… A najlepsze są psy-paparazzi. Sporo to mówi o mentalności współczesnego społeczeństwa. Taki meta komentarz do obecnych czasów.
Maciej Kisiel
Urwiłeb Podchodzi do mnie PabloWu i mówi: „Gadałem z jednym artystą, siedzi o tam w holu. Ponoć nie rysował jeszcze smoka jedzącego kaczkę, a bardzo by chciał. Rysuje w klimatach słowiańskich. Weź go poszukaj i zagadaj”. No żal by było nie skorzystać z takiej okazji! Od razu wyruszyłem na misję poszukiwawczą. I atoli na Wiesława żem się natkną. Pogadałem z autorem (miły bardzo człowiek) przedłożyłem sprawę, dałem kartkę, a on zaczął rysować. Miałem wrócić za czas jakiś po odbiór gotowca. Minęło z pół godziny i przy kolejnym okrążeniu przestrzeni festiwalowej zajrzałem co i jak. Jak dla mnie rysunek był skończony i świetny, ale Maciej rzekł: „daj mi jeszcze czas, bym go dopieścił”. No Autora przecież poganiać nie będę! Gdym znów zaszedł oczęta z orbit mi wyszły, bo zobaczyłem co powyżej wstawiłem.
Zdekapitowana kaczka jeszcze stoi, jeszcze do ptasiego móżdżku nie dotarło, że oddzielon od korpusu. Paszcza jaszczura juchą zbroczona, w drapieżnym uśmiechu jużli się czai na kęs kolejny. A Wiesław zdziwion wielce scenie się przypatruje. A może to kaczka wypchana siarką? Podrzucona przez mężnego rycerza by smoka sponiewierało? Ot taki Wiesław Dratewka.
Anna Zalewska
Możesz krzyczeć, ale pewności mi nie odbierzesz Dwu ich jest zawsze. Nie mniej, nie więcej… Wróć…! To już było. Inaczej zacząć trzeba. Nieszczęścia chodzą parami? Ale tym razem szczęśliwe to trzynastki… No dobra, wieczne osiemnastki
Anna Zalewska i Joanna Sępek siedziały sobie na strefie autografów i raczej nie stały do nich tłumy. Zdecydowałem się więc podejść z kaczo-smoczą propozycją. Zachwycone nie były. Temat trudny, niekonwencjonalny, wymagający przemyśleń… Nie naciskałem. Jednak same zaproponowały, że wyzwania się podejmą, lecz w czasie wolnym, na spokojnie w pokoju socjalnym.
Zostawiłem więc numer telefonu i poszedłem, by czekać na kontakt. Anna odpisała po kilku godzinach, że rysunek gotowy i mogę śmiało odbierać, Joanne musiałem ścigać Messengerem i jeszcze będę ją kiedyś łapał, bo na KFK się nie udało niestety.
Ania była przytłoczona i sama przyznała, że debiutując na scenie autografów ręka jej drżała, ale smoczysko piękne popełniła. Miłość wisi w powietrzu. Oj wegetarianin z tego węża jest, a do tego miłośnik ptactwa (w innym znaczeniu niż to dotąd przedstawiane było w mojej kolekcji).
Margot Ćma
Małe (też) jest piękne Wielka kartka A4, a na niej malutki smoczek, zdałoby się gekon jaki, kaczątko zadusza. Prosty lineart, szybciutki rysunek, a jednak serducho się cieszy.
Katarzyna Panna N Witerscheim
Wyczekany rok smoka Po wielokroć już do Panny N podchodziłem i zawsze rekuzę dostawałem. Tym razem miał być raz ostatni. Podszedłem z Heleną Wiktorią w wersji Śląskiej do strefy autografów i o smoka zapytuje. I tu niespodzianka Katarzyna się zgodziła, lecz zastrzegła, że dopiero na spokojnie na stoisku. Co za radość!
Jakiś czas potem przybyłem by smoczę odebrać. I się dowiaduje, że wiatry przeciwne wiały, bo na jaszczurze cienkopis postanowił ducha wyzionąć (widać zresztą w którym momencie. Panna N nie mając pomysłu jak temat ugryźć postanowiła zaczerpnąć z zodiaku roku obecnego, tj. smoka i nawiązać wyglądem do chińskiej wersji tego mitycznego stwora. Wyznała również, że rysunek był wyzwaniem i wyjściem poza strefę jej komfortu, bo zazwyczaj rysuje ludzi, a nie legendarne bestie.
Jose Muñoz
Smok, który zjadł kaczkę A co to? Gdzie tu ptaszysko? Już śpieszę wyjaśnić - SKONSUMOWANE!
Było nerwowo, kolejka wielka, czasu mało... Jose Muñoz postanowił przyśpieszyć i dawać prostsze wrysy. Więc gdy nastała moja kolej i wyłożyłem sprawę z miejsca odmówił rysunku na kartce, a i chyba sama tematyka była mu nie w smak. Powiedział bym mu pokazał "smoka". Pokazałem dotąd upolowane okazy, a on wzorując się na jednym z nich, dokonał niejako syntezy tego stworzenia. Czasu już jednak nie stało na zwierzę drugie. Boleję nad tym, ale i tak czuję szczęście, że udało się choć tyle.
Dobra, miały być jeszcze wrysy, ale długi się ten post już zrobił...