Ludzie, którzy na początku lat 90-tych kupowali po kilkanaście sztuk, tych wszystkich zresetowanych serii, też myśleli, że robią interes życia. Bo przecież mają nr #1, więc kiedyś będzie wart setki tysięcy dolarów! A tu się okazało, że kupione na handel zostały miliony egzemplarzy, a chętnych na to dziś jest pięć osób
Sam niedawno kupowałem na targach warianty X-Men #1 z 1991 po 8 zeta za sztukę
Drogie jest zawsze to, czego jest niedobór. Zawsze cenę będą trzymały wszystkie key-issues, zeszyty z golden, silver i bronze age’u – bo nagle ich nie przybędzie. Przykładowo po kinowym Deadpoolu, ceny jego debiutu w New Mutants #98 poszły w górę, dwu-trzykrotnie, bo przy tej samej podaży popyt wzrósł, dzięki fanom filmu, chcącym kupić sobie "first appearance".
Sytuacja z tymi figurkami jest podobna, do ekskluzywnych zestawów LEGO, szczególnie Star Wars. Wyprzedane zestawy zawsze kosztują kilkukrotnie więcej, do momentu aż LEGO nie zapowie reedycji tego samego zestawu i wtedy zaczyna się panika i wielka wyprzedaż
UCS Millennium Falcon kosztował pierwotnie 500USD, po wyprzedaniu chodził na eBayu za kilkanaście tysięcy i były dziesiątki chętnych. Po zapowiedzi nowej, bardziej wypasionej edycji, cena momentalnie spadła z kilkunastu, do 2-3 tysi. Także generalnie dość ryzykowna inwestycja.
Z zeszytami nie ma tego problemu, mogą dodrukować pierdyliard sztuk przykładowego Amazing Fantasy #15 i wiadomo, że nie wpłynie to na cenę, bo tu płacimy za unikatowość pierwszego wydania.
A dlaczego te wszystkie stare zeszyty są takie drogie? Właśnie dlatego, że
nikt nie kupował ich z myślą o późniejszej sprzedaży, tylko do czytania. I stąd ich ograniczona ilośc.
To samo tyczy się wszystkich oryginalnych plansz, szkiców, autografów, etc.
Jeśli inwestować, to tylko w to - na całej reszcie (włączając w to omnibusy) raczej się nie zarobi, ewentualnie, przy pomyślnych wiatrach można wyjść na zero.