No to czas na moją relację
Tegoroczny wyjazd rozpocząłem chyba najwcześniej ze wszystkich, pobudka o 3.30 w piątek, pociąg tuż przed 5. Niestety tak się dzieje w momencie kiedy na ostatnią chwilę rezerwuje się bilety, w tym wypadku na pociągi czy hotel. Akurat z tym drugim trafiłem razem z Szekakiem i Krzysztofem idealnie, problem pojawił się jednak z dojazdem. Optymalny pociąg jakim bym normalnie jechał był już zarezerwowany co do miejsca. Także wyruszyłem tym wcześniejszym.
Chwilę po 10 byłem już pod Atlas Areną, serdecznie przywitałem się z Darkiem i rozpocząłem zabawę. Z każdą kolejną godziną pojawiały się nowe, dobrze znane mi twarze i wtedy pomyślałem sobie
o tak wracamy do gry Nic się chłopaki nie zmieniacie, ciągle jesteście młodzi i pełni werwy - tak trzymać. Miałem również przyjemność poznać nowe osoby, ksywek nie będę wymieniał - dodam tylko, że była to ogromna przyjemność.
Zanim zacznę wrzucać zdjęcia swoich wrysów i autografów odniosę się tylko do regulaminów. Była to kompletnie niedopracowana rzecz, wywołująca zamieszanie i generująca problemy. Z jednej strony w głównym regulaminie zawarte były punkty dostosowane do obecnych przepisów sanitarnych, z drugiej przez głupotę wprowadzono numerki tylko do Grzegorza Rosińskiego. Do całej reszty była wolna amerykanka, i tak ustawiało się kilka kolejek do artystów powiedzmy na 12, a pomiędzy już osoby czekające na kolejnych, którzy mieli przyjść na 13.30. Także momentami sam już nie ogarniałem gdzie mam stanąć bo nie dało się tego okiełznać wzrokiem. Raz stałem przy barierce z albumem do Bereniki Kołomyckiej z prawej strony, inna osoba totalnie lustrzanie po lewej, wspólnie ustaliśmy że niczym rewolwerowcy rozstrzygniemy ten pojedynek za pomocą gry w kamień, nożyce, papier... Może to być dla niektórych zabawne, ale jak nie dogadało się z kimś kto stanie za Ciebie w jednej kolejce, to nie było się w stanie przy głośniejszych nazwiskach uzyskać autografów u dwóch autorów w ciągu jednego panelu. Nigdy wcześniej nie było z tym problemu. A więc zamiast opanowania sytuacji, był chaos i wszyscy staliśmy w jednej zbitej grupie.
Sam wyjazd oceniam bardzo pozytywnie, ponieważ nie spełniłem tylko jednego swojego celu. Po raz kolejny nie dane mi było porozmawiać ze Śledziem. Poleciałem wtedy do Jacka Skrzydlewskiego i jak wróciłem to była już konkretna kolejka do niego. Aha, jeszcze mi się przypomniało. Wkurwia mnie zachowanie naprawdę pojedynczych osób, utkwiła mi w pamięci jedna sytuacja. Na stosiku Polish Comic Art, przez godzinę albumy podpisywał Sławek Kiełbus. Czekało do niego jakieś 10-15 osób, ja stałem z boku, bo po nim miał pojawić się właśnie Jacek Skrzydlewski. Miałem więc dobry punkt obserwacyjny. Większość osób podchodziła z jednym albumem, ale jakoś w połowie pewne jednostki zaczęły podchodzić z dwoma komiksami, niektórzy z trzema, a rekordzista przyszedł z czterema. Wtedy widziałem już pewne zakłopotanie autora, bo nadal kilka osób stało w kolejce w tym ojciec z dzieckiem w wieku kilku lat. Osoba z 4 albumami dostała dwa porządne wrysy, później autor dodał już że kolejne dwa będą szybkie i mniej dokładne, czas jednak nie jest z gumy i godzina z hakiem upłynęła. Ojciec z dzieckiem musiał obejść się smakiem, przez patafiana który patrzył tylko i wyłącznie na siebie i swoją pazerność. Szkoda mi było Młodego bo trzymał komiks w rączce przez cały czas, miałby fajną pamiątkę... Ech, szkoda strzępić języka.
Kolejka do wejścia dla posiadaczy biletów, sobota godzina 9.20
Niektórzy uprawiali tutaj jakieś czarnowidztwo, a frekwencja szczególnie w sobotę była imponująca.
Grzegorz Rosiński w tym roku zbierał pieniążki na wolne sądy. Zarówno w sobotę jak i niedzielę na samym początku rozmowy starałem się poprosić o wrys Czarodziejki Slivii.
W niedzielę dopiąłem swego
Na telefonie znalazłem odpowiednią grafikę, to ułatwiło Grzegorzowi Rosińskiemu podjęcie decyzji, w sobotę odmowę tłumaczył tym, iż nie pamięta dokładnie ułożenie włosów i drobnych detali tej postaci. Także duma mnie rozpiera bo bardzo chciałem posiadać taki okaz ! Ogólnie to część osób otrzymywała lepsze prace, część odrobinę mniej dokładne, raz pojawiał się dodatek kolorów raz nie. Nie było tutaj raczej żadnego schematu, ot odrobina szczęście. Sporo forumowiczów otrzymała super prace, także wspólnie cieszyliśmy się na dzieci w piaskownicy
Moje prace, odpowiednio Aaricia oraz Slivia:
Na stoisku PCA otrzymałem jeszcze autograf do Wilczycy.
O całej nieprzyjemnej sytuacji, jaka się tam odbyła dyskusja trwa już w wątku festiwalowym, także tutaj nie będę rozkopywał tego ponownie. Było jak było, a jak powinno być wie chyba każdy ;(
W sobotę w okolicach 15.30 dopadł mnie już potężny kryzys, byłem głodny i lekko wyczerpany całym dniem, dlatego ogromnie cieszę się że jako ostatni załapałem się na rysunek od Przemysława Truścińskiego na stoisku Wydawnictwa Timof. Dwie osoby za mną, które nie miały szczęścia nie zostały jednak na lodzie, bo autor umówił się z nimi na niedzielę. Szacunek za wspaniałe zachowanie ! Zamieszania narobiła Pani Dziennikarka, która koniecznie chciała zaraz po 17 wyrwać autora na wywiad radiowy.
Jacek Skrzydlewski na stoisku PCA. Wspaniały, bardzo miły i sympatyczny człowiek. To było moje pierwsze spotkanie, ale jakże pozytywne !
Urocza Berenika Kołomycka, autorka wyciągnęła telefon i poprosiła mnie, abym nagrał ją gdy maluje, a także uchwycił telebim który pokazywał na ekranie proces tworzenia. Na pamiątkę.
Ekipa od Kajko i Kokosza ze strefy autografów (niedziela). Akurat byłem z Tellim gdy podbiła reporterka z tvn24.
Hubert Ronek
Krzysztof Łuczyński
Niezawodny Rafał Szłapa. Super wynik zbiórki na wspieram.to Nowy Bler wyszedł elegancko, a dodatki są bardzo dobrej jakości, szczególnie ta grafika. Za jakiś czas dojedzie jeszcze kalendarz. Od zawsze wspieram i będę wspierał. Gratuluję!
I na koniec Unka Odya. Przyznam, że trochę nie czaję tych malutkich rysuneczków. Chciałem na strefie dopłacić za większy wrysik jakiegoś potwora, otrzymałem za to adres e-mail do autorki...
Panowie dziękuję raz jeszcze, że miałem przyjemność spędzić z Wami tyle godzin. Za wspólną pomoc, rozmowy, za krzesło, za piwo, za ciastka, za pizzę, za jazdy po Łodzi, za śpiwór, za kolejne dwa tysiące dupereli. Będę wspominał tę emefkę miesiącami, przebywanie z Wami to ogromna radocha dla mojej osoby.
Nie zmieniajcie się, trwajcie w tym hobby do końca świata.
Życzę Wam zdrowia, szczególnie kieruję to do dwóch osób (będą wiedziały o kim piszę).
Kocham Was i do zobaczenia za rok !