Ciężkie jest życie pracownika punktu odbioru książek i komiksów. Trzeba się użerać z tymi przeklętymi komiksiarzami, którzy domu nie mają, tylko nie pozwalają pracownikowi iść do domu. Bo zawsze coś jeszcze chce, albo mu nie pasuje.
Dostałem maila (nie sms niestety), że w punkcie odbioru paczek Gildii.pl (który jest też księgarnią firmową Prószyńskiego, ale nic tam nie ma
) czekają na mnie moje dwa komiksy. Po robocie jednak najpierw pojechałem do Starych Babic-Zielonki, żeby oddać tego "Thrawna: Zdradę" co już z miesiąc temu od nich pożyczyłem. Długo zeszło, bo to daleko, chociaż własnego MAX Burgera mają, a w Zamościu takiego nie ma.
A jak wracałem, to jeszcze zaszedłem do Woli Parku na zakupy. Potem jeszcze autobus się spóźnił, więc do samego punktu wpadłem za pięć zamknięcie. A tam oczywiście jakiś komiksiarz stoi przy biurku też z paczką od Gildii (w kaszkiecie) i bierze komiksy z jakąś Rhiną (chyba). Baba sprzedawczyni wściekła, bo chce iść do domu a tu kolejny nie mający co robić z życiem upierdliwiec zabiera jej czas. A jeszcze zniżka na te komiksy nie chce wejść. A tu jeszcze jakiś kolejny dziadek za mną wchodzi żeby se na półki popatrzeć. Jak do mnie krzyknęła "Nazwisko", to już się bałem, że mi nie da tych paczek, tylko zamknie księgarnię. Na szczęście na gderaniu się skończyło i jakoś dostałem te paczki. Dobrze, że opłaciłem je wcześniej. Szybkie podpisy i czmychnąłem stamtąd czymprędzej. Morał - nie wchodźcie do sklepów 5 minut przed zamknięciem. Inni ludzie mają swoje życie i chcą wrócić do domu. Mam nadzieję, że to był mój ostatni raz.
Sam album jest piękny. Uwielbiam starego, dobrego Bagleya. A niedokończona grafika na grzbiecie sugeruje że będzie raczej ciąg dalszy. Tym bardziej, że ten komiks dobrze się sprzedaje.