Skusiłem i się i zajrzałem tutaj. Co prawda, nadal nie wiem, czy wątek ma charakter żartobliwo-rozrywkowy, czy wręcz przeciwnie, ale się wypowiem. Co tam:)
Uważam, że życie pozaziemskie jest bardzo prawdopodobne (bardziej niż mniej). Moja opinia wynika z mojego rozumienia rachunku prawdopodobieństwa i budowy wszechświata. Jeśli to co mówią naukowcy, że widzimy mały ułamek gwiazd, których mogą być miliardy czy biliony czy jakie tam wartości wchodzą w grę, a wokół nich są jeszcze liczniejsze planety, to jakiś ułamek z nich będzie mieć podobne warunki jak Ziemia. Planety mają księżyce. A tu i tak myślę o życiu podobnym do takiego, jakie znamy. Nawet życie w naszym Układzie Słonecznym (poza Ziemią) uważam, że jest albo było możliwe.
Konsekwentnie uważam, że życie inteligentne również jest prawdopodobne - tu oczywiście moja "pewność" jest mniejsza, bo ileś więcej warunków musi być spełnionych.
A jeśli teoria, że Wszechświat jest nieskończony, jest prawdziwa to wtedy te moje tak określone prawdopodobieństwa zbliżają się do pewności.
Natomiast co do możliwości kontaktu, a tym bardziej fizycznego, to jestem bardzo mocno sceptyczny. Powodów jest kilka:
1) oczywiste jak odległości, ograniczenia dostępnych prędkości itd.
2) "cykl życia" cywilizacji - załóżmy, że nasza ma 10 tys. lat. W tym czasie musielibyśmy zostać zauważeni przez rozwiniętą cywilizację w naszej okolicy i musieliby oni dysponować odpowiednią technologią do takiej podróży. Wszystkie te elementy złożone do kupy są dla mnie tylko kupą.
3) załóżmy, że nas nie zauważono, tylko trafiono na nas przypadkiem - rozwinięta cywilizacja będzie latać po kosmosie na czuja?
4) jest też pytanie, czy jakakolwiek cywilizacja jest w stanie przetrwać tak długo, aby nauczyć się podróżować na tak ogromne odległości (zakładam, że konieczne jest tutaj obejście prędkości światła przez jakieś dziury czasoprzestrzenne itd., co oczywiście trudno sobie nawet dziś wyobrazić, jakby to miało działać)
5) jaki cel miałaby taka cywilizacja, żeby się z nami skontaktować? Można podawać jakieś pomysły, że zwykła chęć eksploracji, poznania, podbicie, surowce itd., ale zupełnie tego nie kupuję
6) z czasem prawdopodobieństwo (i tak nikłe) takiego kontaktu się zmniejsza - gwiazdy się oddalają od siebie. Oczywiście zanim to będzie widoczne w postaci zupełnie ciemnego nieba w nocy, to już śladu po naszej cywilizacji nie będzie:)
7) pewnie jeszcze parę przeszkód mógłbym wymyślić, ale gdzieś tu padł argument, który mnie zrzucił z krzesła - że ktoś potrafi do nas przylecieć i daje się złapać jakimś gamoniom, którzy używają pojazdów napędzanych węglowodorami wydobywanymi spod ziemi, strzelają do siebie kawałkami ołowiu wyrzucanymi z pistoletów i nadal umierają na raka.
Ale też pojawiły się w dyskusji wątki religijne, że niby gdyby się okazało, że w Roswell złapano zielone ludziki, to wtedy byłby to koniec kościoła, czy ogólnie religii. Czy religia (katolicka, albo inne rozpowszechnione po świecie) jakoś dogmatycznie wykluczają życie pozaziemskie? Serio pytam.