Wpływ może mieć taki, że od momentu w którym wirus się u nas zaczął i zaraz na początku zmarło te 5 osób jakoś nie było kolejnych zgonów (Szekak może zgłosić
votum separatum). I teraz są kolejne dwa. Jeden nieprzetestowany w domu i drugi będący przypadkiem w którym cały czas zaprzeczano, że to mógł być wirus.
Dla mnie to świadczy o pewnym odejściu od "normy". A to może oznaczać, że jednak w szpitalach robi się coś co powoduje, że pacjenci mają większe szanse na przeżycie. Nawet jeżeli chodzi o łagodzenie objawów. Czy leki antybakteryjne zaszkodziły - nie mam bladego pojęcia.
W Niemczech się w dzień robi więcej testów niż u nas do tej pory zrobiono łącznie, więc nie ma za bardzo sensu porównywać tych krzywych.
Nie siedzę w Niemczech, nie mam obrazu z pierwszej ręki, ale tam podobno ilość wykonywanych testów przyrastała i przyrasta wraz z czasem. U nas ta liczba testów też
może rosnąć z kolejnymi dniami.
Natomiast to, że w życiu nie osiągniemy niemieckich poziomów to chyba nikt tego nie oczekuje. Bo niby jak?
Faktem jest natomiast, że u nas szybciej podjęto pewne decyzje administracyjne. To może być pewien plus.