Garść przemyśleń.
To jest paranoja. Ten wirus krąży sobie po świecie i tyle (żeby go powstrzymać, to trzeba by chyba zamknąć wszystkich ludzi na całym świecie na 2 tygodnie - nierealne). Gdzie są SARS, MERS, A/H1N1? Wyparowały? Nie, też sobie krążą po świecie i ludzie na nie umierają (ale czy na co dzień robione są badania, jakie wirusy miały osoby, które umarły na zapalenie płuc?). Ten wirus jest groźny, ale nie aż tak, żeby wytaczać takie działa jak teraz. Ludzie umierają, ale co roku w Polsce
12 tys. osób umiera na zapalenie płuc, w tym część na skutek grypy. Co roku
parę milionów Polaków choruje na grypę (mogącą doprowadzić do groźnych chorób lub śmierci). Nikt z tego powodu nie wprowadza stanu wojennego w kraju. Więcej strat (w tym śmierci ludzi) przyniosą wprowadzane restrykcje - problemy obecne i przyszłe (bankructwa, brak pracy, brak dostępu do świadczeń medycznych, do rehabilitacji, do normalnego życia; wszystko to prowadzi do stresu, depresji, samobójstw i śmierci; przykładowo maleją zapasy krwi -> operacje się nie odbędą i ludzie umrą). A wirus tak czy siak zbierze swoje żniwo (a wystarczy chronić przed nim osoby najbardziej narażone na jego działanie).
PiS-owskie kutwy wykorzystują sytuację, aby wygrać wybory (mają nieustanną darmową promocję w TVPiS, jak to świetnie działają w czasach kryzysu, a opozycyjni kandydaci nie mają szans na normalną kampanię; obecnie w wiadomościach cały czas trąbią tylko o koronawirusie).
Strach społeczeństw przed wirusem zostanie wykorzystany przez władze do wprowadzania praw ograniczających wolności obywatelskie.
Wszystko to grubymi nićmi szyte.
Na pocieszenie - część ofiar koronawirusa w Chinach to nie ofiary koronawirusa, ale po prostu niewygodni ludzie zabici przez władze.