Jasne, to jest że tak powiem "oczywista oczywistość". Jednak co innego ładne opakowanie np. rajstop albo makaronu (które może przedstawiać produkt trochę podkolorowany czy wyfotoszopowany), albo powieści czy płyty z muzyką (gdzie okładka tylko symbolicznie oddaje zawartość opakowania, bo ta zawartość nijak nie wygląda), a co innego np. album z malarstwem Matejki, któremu jakiś dowcipny wydawca dorzuciłby okładeczkę z obrazem Malczewskiego. Możecie sobie to w ogóle wyobrazić?
Ale już komiks Dema z okładką Podolca możecie. Jasne, ładnie wyglądałoby to na półeczce, ale byłoby "trochę" nieuczciwe - zarówno wobec czytelników, jak i samego rysownika komiksu.
Takie chwyty można jeszcze zrozumieć w przypadku serii produkowanych przemysłowo, takiej amerykańskiej albo europejskiej sieczki (superhero, Thorgal), bo jeśli co chwilę zmienia się rysownik, to trzeba jakoś ujednolicić okładki. Albo w przypadku antologii, bo przecież wszyscy okładki nie narysują. Ale w innych wypadkach, zwłaszcza w komiksie autorskim, po prostu nie wypada.