1. Ryzyko nie MUSI towarzyszyć każdej inwestycji, choć w praktyce towarzyszy niemal każdej. Dziwi mnie jednak, że ktoś się z tego cieszy, bo ryzyko niczym fajnym nie jest.
A możesz wskazać pozbawione ryzyka inwestycje? Znasz takie finansowe perpetuum mobile? Nawet z obligacjami mogą być problemy.
I tak. Jestem na tyle dziwny, że doceniam istotę ryzyka i dlatego nie bawią mnie obligacje "zysk bez ryzyka" w skali 3%(?) rocznie.
Siedzisz na giełdzie. Powinieneś zatem rozumieć ten schemat pt. "Raz inwestor - zawsze inwestor" (ew. jeśli ktoś nie lubi rynku zawsze może powiedzieć "Raz spekulant - zawsze spekulant").
Piszesz, że dobrze Ci idzie - wyobrażasz sobie w takim razie odłączenie tego finansowego dopalacza?
2. Na giełdzie istnieją podmioty mające nieuczciwą przewagę nad innymi inwestorami i tę przewagę wykorzystują. Prawnie jest to zabronione, ale w praktyce występuje. Mimo to inwestuję na giełdzie, póki co z powodzeniem.
Niemniej zgodzisz się iż jest pewna subtelna różnica między nielegalnymi praktykami a zalegalizowaną nierównością?
3. W budżetówce również występuje ryzyko. Zmiana władzy, nowa miotła, itp.
To są zupełnie różne rzeczy. W budżetówce możesz stracić pracę, ale nie oszczędności/zainwestowany kapitał (np. z kredytu). To są chyba oczywistości.
4. Prawnik Sapkowskiemu nie doradziłby czy ma brać kasę jednorazowo, czy procent. To decyzja biznesowa, żaden prawnik jej za klienta nie podejmie. Ja mówiłem o sztabie ekspertów, którymi dysponowała korporacja, a do dostępu których siłą rzeczy zwykły szaraczek dostępu nie ma, choćby ze względów finansowych.
"Ryzyko" Sapkowskiego w tamtej chwili polegało na tym czy zarobi "więcej" (kasa z góry) czy "mniej" ("podstawa" + udział w zyskach). Czego by nie zrobił - zarabiał.
A ryzyko stosunkowo niewielkiej firmy dystrybucyjnej jaką był wtedy CD Projekt?
Poniżej masz przykładowy screen z gry "Wiedźmin" rodzimego studia Metropolis, które porwało się na produkcję tego tytułu:
Gdzie jest dzisiaj Metropolis?
Pisząc o stworzonym dziele miałem na myśli wykreowany świat, który stworzył Sapkowski. A CDR z tego skorzystał i odniósł na tym ogromny sukces.
I za prawa do korzystania z tej kreacji zapłacili jego Autorowi. Skoro zaś Autor pieniądze wziął to widać na tyle wyceniał potencjał projektu.
Wydajesz się znać odpowiedź na to pytanie. Ale ona jest błędna i na pewno nie taka prosta. Co świadczy o popularności tych przebojów? Jakość? A sięgasz czasem po kino europejskie? Albo europejski komiks? Porównaj go sobie z amerykańskimi telenowelami super-hero. To może budżet? A o Bollywood słyszał? Ilość odbiorców, do których dociera? Czy naprawdę sądzisz, że jankeskie przeboje mają większą widownię, niż dajmy na to chińskie? Argument kompletnie nietrafiony
Poniżej masz listę 250 najbardziej kasowych filmów w historii kina. Dla uproszczenia sytuacji skupmy się na pierwszej setce:
https://www.filmweb.pl/ranking/boxOfficeIle w owej setce znajdziesz (łącznie) produkcji europejskich, chińskich i "bollywoodzkich"?
I drugie pytanie. Co jest ważniejsze dla kogo: rynek chiński dla Jankesów czy rynek amerykański dla Chińczyków? I dlaczego?
A jeszcze a propos ryzyka innych polskich marek - teraz może tak jest, ale gdy powstawała pierwsza gra z Wiedźminem, ryzyko jej niepowodzenia było tak samo wysokie, jak teraz w przypadku innej marki, np. Piekara/Inkwizytor/The Dust. Zresztą moim zdaniem mało brakowało, a CDR by się wypieprzył na Wiedźminie 1. Dopiero po przetrwaniu tego mieli z górki.
Czyli sam potwierdzasz, że Redzi ponosili gigantyczne ryzyko "wypieprzenia" się na tak naprawdę jedynej mającej potencjał polskiej marce popkulturowej?
Ok. Ja rozumiem, że cieplutki i milusi socjalizm (w dzisiejszym wydaniu zachodnich państw dobrobytu) jest wygodniejszą opcją niż Wild Wild West. Ale kto na chwilę obecną rozstawia świat po kątach? Jankes czy jego zramolały europejski kuzyn?
Nie jestem żadnym apologetą Wuja Sama, bo mam do nich sporo zastrzeżeń. Ale fakt jest faktem: to oni są jedynym supermocarstwem a nie "my". I ich ryzykancki system społeczny zapewne ma z tym coś wspólnego. Bądź co bądź kiedyś tam (XVIII/XIX w.) jakąś dobrą ćwiartkę tej planety (jak nie lepiej) podbili niemający szans na dziedziczenie angielscy drudzy synowie.