Nie, nie popieram nagonki na Bazyliszka, ani na nikogo innego i zgadzam się, że granica pomiędzy heheszkowaniem z jego forumowego "dorobku" a personalnym uderzaniem w niego jest dość cienka i pewnie przez niejednego przekraczana. Nie widzę tu złotego środka, bo jedyną możliwością, jaką mamy, jest zablokowanie go - gdyby zrobili to wszyscy jak jeden mąż, to gadałby sam do siebie No i ewentualne patrzenie mu na ręce (na posty?) i dopilnowanie, by regulaminu nie łamał. Tak swoją drogą, to po części uważam też, że jesteśmy trochę sami sobie winni. Dajemy się striggerować byle czym jak feministki na facebookowych grupach, a na każdą jego wypowiedź przypada 10 kontrpostów, robi się g*wnoburza i - uwierzcie mi na słowo - każdy z Was w takiej sytuacji denerwuje się bardziej niż Bazyl. On wkłada kij w mrowisko i ze stoickim spokojem obserwuje, co się stanie. A wiecie co najbardziej denerwuje takich ludzi? Ignorowanie On żyje tą interakcją i za każdym razem ją wywołuje.
Oczywiście nie namawiam tutaj do towarzyskiego os(t)racyzmu, jedynie do tego, by wchodzić z nim w dyskusję (bo czemu nie?) jedynie w przypadku, gdy pisze do rzeczy. Bzdury i farmazony lepiej pozostawić bez żadnej odpowiedzi, bez próby prostowania, bo przecież nie zrozumie, a jeśli nawet, to się nie przyzna. Tylko tyle i aż tyle.
Podpisuję się pod tym obiema rękami. Bazyl jest specyficzny, ale nigdy mi to nie przeszkadzało. Zarówno na FG gdzie został zbanowany, jak i tutaj. I nie - nie jestem wielkim fanem tolerancji, ani dyskryminacji. Zauważam natomiast, że nawet tutaj przeniosły się wszystkie przywary z poprzedniego forum. Te same osoby "skaczą sobie do gardeł", znów rozsiewa się "opinie" o Bazyliszku. Ludzie, nie możemy chociaż tutaj być zgraną grupą? Więcej dystansu, więcej uśmiechu.