O Anglii to w sumie już wszystko zostało powiedziane. Dodam od siebie, że za plus przyjmuję niezłe przemieszanie rozkładu sił w tym roku: Chelsea, Tottenham, Liverpool, Everton, Leicester i West ham (choć tu jeszcze finał LK) wyraźny minus, a z drugiej strony wyraźnie powyżej oczekiwań Arsenal, Newcastle, Aston Villa, Brighton i Brentford (chociaż tu może to nie było wcale takie zaskoczenie). Na ile to będzie trwała zmiana, to się okaże - czy właścicielom wystarczy cierpliwości, żeby rozwijać się we własnym tempie, czy spróbują pójść na skróty, co nie zawsze się udaje (vide Chelsea).
Największy problem mam z City i Newcastle. Jakkolwiek uważam, że taki model biznesowy (że właścicielem jest jakieś państwo - pośrednio, czy bezpośrednio to drugorzędna kwestia) powinien być zakazany (i być może City spotkają jakieś nieprzyjemności), to jednak lubię te drużyny oglądać. City - wiadomo - niesamowite umiejętności indywidualne i kolektywne. Na pewno jedna z lepszych ekip, jakie kiedykolwiek widziałem. Newcastle gra inaczej, ale mecze na ich stadionie to się normalnie chłonie tę atmosferę, zaangażowanie.
Hiszpanię niemal całkowicie odpuściłem sobie w tym sezonie. Real trochę już podstarzały, Barca w chaosie / przebudowie szukająca dopiero swojej nowej drogi, Atletico chyba też wymaga odświeżenia. Może trochę z braku czasu nie mam lepszego oglądu, ale w LM ogólnie to nie zaistnieli.
Włosi - zupełnie inaczej. Tu bardziej śledzę kilka drużyn i widać, że wyrównanie poziomu po latach dominacji Juve dobrze zrobiło lidze. Kolejny sezon, kolejny mistrz (tu trochę Napoli odjechało reszcie, ale już w LM rady nie dali), reszta bije się niemal do samego końca. 3 finały pucharów Europy i trzy włoskie drużyny. Dobry wynik. Czasem mam wrażenie, że skupują tych co sobie w Anglii nie poradzili, albo którzy już sił tyle nie mają, ale robią z nich jeszcze dobry użytek.
Francji już nawet wyników nie śledzę.
Niemcy - 11. tytuł z rzędu dla Bayernu. Tym razem wygrany w kuriozalnych okolicznościach. Przed sezonem zaryzykowałem tezę, że odejście Lewego nie ma dla Bayernu znaczenia. No może niezupełnie, bo lepiej mieć sprawdzonego napadziora niż nie mieć i tych parę punktów można by mieć w zapasie, ale z drugiej strony bramek mają tyle samo co rok temu, LM znów nie zawojowali. A Borussia, o matko. Brak słów. Przez cały sezon obejrzałem może ze 2 mecze Bundesligi i w przyszłym sezonie więcej nie obejrzę.
LM - chciałbym, żeby Inter się chociaż postawił, wsypał piach w tryby. Żeby tylko finał nie wyglądał jak ostatni mecz City z Realem. Nawet wysłużoną czapeczkę Interu wygrzebię z szafy. Ale prawda jest taka, że to wszystko zależy od City. Jak będą mieli dzień (a często go mają), to emocji większych nie będzie.