Australia już to zrobiła, może być kiedyś tak, że najlepsze reprezentacje w Europie też będą wolały grać między sobą, a nie 10-12 meczów w eliminacjach w tym 2 z jakimś mocnym zespołem, a reszta ze średniakami i ogórkami. Może być tak, że Liga Narodów przetransformuje w eliminacje i o udział na mundialu będą walczyć tylko te z dywizji A. Teoretycznie każdy ma szansę być w A, ale generalnie skończy się na tym, że będą ciągle mecze Holandia - Hiszpania. A nie, że Hiszpania powiedzmy z drugiego koszyka losuje niezłą Serbię, a resztę meczów jest zmuszona grać po dwa razy z Andorą, Cyprem, Słowacją i Wyspami Owczymi. Klubowy już tak wygląda, że praktycznie żaden potencjalny ogórek nie wchodzi do pucharowej fazy Ligi mistrzów, już jest myślenie o super lidze, a kiedyś przyjdzie czas na eliminacje reprezentacji.
Sorry, że tak często Cię cytuje, przypadek.
Wydaje mi się, że nie ma szans na zmianę formatu eliminacji. Dochody z transmisji, biletów, mimo wszystko mecze z ogórkami też są potrzebne żeby drużyna się przygotowała, wytrenowała jakieś schematy, a takie ryzyko, że władujemy 2 bardzo dobre zespoły i 2 dobre to za dużo dla największych federacji i na pewną będą oponować, podobnie jak kluby europejskie gdy słyszą o tym, że ktoś chce im zabrać miejsce premiowane bezpośrednim awansem.
Liga Narodów raczej dalej pozostanie czymś na wzór absurdalnego, towarzyskiego turnieju, w którym regularnie zmienane są reguły gry, gdy dochodzi do sytuacji stykowej jak spadek kogoś mocnego. W dodatku też cały czas piłkarze głośno mówią, że "no ta liga narodów fajniejsza niż mecze towarzyskie, ale w sumie dalej gramy o nic".
To i tak z tą piłką reprezentacyjną nie jest tak dramatycznie jak z klubową - powtórzę. W ostatnich kilku latach, na turniejach międzynarodowych jedyną drużyną, która naprawdę nie pasowała do reszty był Katar, reszta naprawdę nie zawiodła i nawet uwzględniając Koreę Północną i Nową Zelandię w 2010.
Póki awanse nie są rozdawane przy stoliku albo "bo się należy" to uważam, że jest ok.
Na pewno najgorzej sprawa się ma z piłką klubową, bo rozgrywki Ligi Mistrzów co sezon zapełniają te same drużyny i szczerze już powoli zapominam kiedy kto z kim grał, bo mam wrażenie, że mecze Chelsea z Realem albo Realu z Liverpoolem są co sezon. Może przesadzam - w końcu Real zasłużenie grał w tylu finałach, a każda drużyna stawia na rozwój, więc ekstremalne przetasowania byłyby tutaj zaskoczeniem. Ale życzyłbym sobie więcej przygód w stylu Atalanty Bergamo, Lyonu, Lipska, Ajaxu a nawet Tottenhamu. A już nie wspomnę o takich anomaliach jak Schalke w półfinale w 2011.
I tu jestem przekonany na 99%, że nie dojdzie do rewolucji. Anglia, Real oraz Bayern uciekają reszcie stawki. PSG finansowo oczywiście też, ale mentalnie znowu siedli - wydawało się, że już są na właściwej ścieżce, gdy grali w finale oraz półfinale rok po roku. Nad nimi akurat nie ubolewam.