No żartuję, żartuję, ale to taki śmiech przez łzy. To dość dziwne, że po pierwszym od 36 lat awansie nastroje są takie marne. Po naszym meczu z Argentyną czułem tylko zażenowanie, a tymczasem nasi reprezentanci cieszyli się jak dzieci. W końcówce odezwał się we mnie taki wewnętrzny diabełek, który zaczął dopingować Meksykowi w strzeleniu trzeciej bramki. Nie można tak grać, nie można aż tak zabijać piłki. Grecji z ME nawet do pięt nie dorastamy. Tam była defensywna gra, ale z jakimś planem. A o ofensywie decydowali Karagounis z Charisteasem. Czy Zieliński i Lewandowski to gorsi piłkarze?
Najgorsze jest właśnie to, że każdy kibic jest przekonany, że jutro zobaczymy powtórkę z Argentyny. A z takim nastawieniem walczymy tylko o najniższy wymiar kary, na pewno nie o awans.
Denerwuje mnie strasznie to wszystko. Dodatkowo Czesław już dostał przedłużenie kontraktu, mimo że decyzja miała zostać podjęta dopiero po turnieju. A to oznacza, że całe środowisko liże się po fiutach, bo dostali cztery bańki euro do skarbca.
Strasznie źle oglądało mi się reprezentację za Brzęczka, ale Michniewicz przebija to wielokrotnie. Meksyk to był nieśmieszny żart, ale wczoraj miarka się już przebrała. I jeszcze ta butna duma i radość z awansu. Masakra.
Na razie faworyci w 1/16 wygrywają, ale muszą rozegrać mecz z rywalem, który chce sprawić niespodziankę. A nasz treneiro prawdopodobnie ustawi autobus, żeby mu piątki nie wpierdzielil, bo będzie wstyd. Takie 0:2 jest dla niego optymalne, będzie mógł mówić, że postawili się mistrzom świata. I wróci w glorii chwały, mówiąc, że jest pierwszym człowiekiem, który wyszedł z grupy od `86, a wszyscy dziennikarze-klakierzy będą mu wystawiać za to laurki.
Mógłbym tak bez końca się tu wypłakiwać, ale zostawię sobie trochę na jutro. A jeśli jednak mnie zaskoczą i będą próbowali walczyć o awans, to wszystko odszczekam. I będę szczekał całą noc.