Jak dla mnie kluczowe pytanie brzmi: czy my mamy system? Ale taki na cały kraj. Żeby dzieciak ze śląskiego mając 15 lat i kopiąc na plaży w czasie wakacji rozumiał się w sensie taktycznym z rówieśnikami z (bo ja wiem) pomorskiego i podlaskiego? Bo tutaj wydaje mi się truchło psa pogrzebane. Że my nie mamy jednej wspólnej platformy uczenia dzieci. I w efekcie zjeżdżają nam się na kadrę kopacze i grają tak jak ich w klubach przyuczono bez cienia zrozumienia dla siebie nawzajem. To taka piłkarska wieża Babel bez wspólnego języka. Przynajmniej tak to widzę z poziomu telewizora. Inaczej nie potrafię sobie wytłumaczyć "sukcesu" Nawałki jak fakt, że mieliśmy szkielet wyszkolony wspólnie i jednorodnie przez BVB...
Nie ma czegoś takiego... Nigdzie to tak nie funkcjonuje.
Każdy klub pracuje na siebie, a że przy okazji ktoś trafi do reprezentacji kraju to dodatkowa renoma i prestiż dla klubu, który tego piłkarza wyszkolił albo wypromował dalej.
Natomiast od niedawna, to jest od kiedy Kulesza przejął PZPN, zarządzono, aby wszystkie reprezentacje młodzieżowe grały tym samym systemem i w ten sam sposób - do przodu.
Raz to wyjdzie, raz nie. Ale na pewno jest to lepsze pole do rozwoju młodzieży, niż jak Czesław prowadził nas na młodzieżowym Euro, z którego owszem przywieźliśmy fajne wyniki, ale to wszystko polegało na obronie i grze z kontry - ok, wypromujesz dzięki temu może jakiegoś obrońcę, skrzydłowego, napastnika, ale dzisiaj gra się jednak nieco inaczej więc dobrze jest próbować grać tak, jak najlepsi i liczyć na to, że naprawdę ktoś się rozwinie na tyle, by móc liczyć na angaż w najlepszych klubach Europy.
Tylko, że u nas to problemem nie jest tylko to mityczne szkolenie. U nas trener jak przychodzi gdzieś, to ma zagwarantować wyniki. Nie ważne jak, ale mają być wyniki. Mało kto odważy się zrobić rewolucję i zarządzić ofensywną grę, jeśli w dostępnej kadrze nie ma do tego warunków.
Plus kto ma tych chłopaków szkolić? Wynagrodzenia dla trenerów młodzieżowych (nie głównego selekcjonera, ale tych wszystkich sztabowców) nie są za wysokie.
Fajna refleksja pojawiła się, o ile dobrze pamiętam, po drugim meczu Polaków. Polskiej piłki nie stać na to, aby marnować wiedzę, którą zebrali Piszczek, Błaszczykowski, Lewandowski, Krychowiak. Naprawdę, nie ważne czy ich lubimy, czy się z nimi zgadzamy, ale byli w wielu szatniach i pracowali z najlepszymi w swoim fachu - ich zdanie coś znaczy, a już na pewno mieliby posłuch wśród młodzieży. Ale ich nie interesuje taka praca. O ile Lewy faktycznie, tyle podniósł z murawy, że pewnie do końca życia 3 kolejne pokolenia jego rodu nie będą musiały nic robić, ale inni piłkarze z obyciem międzynarodowym mogliby pracować dalej w piłce.
Jest wielu byłych piłkarzy, którzy zostali trenerami - nie głównym trenerem, ale po prostu pracują w sztabach.
Natomiast mnie po tej fazie grupowej boli co innego - że inne drużyny, którym na papierze nie dawano szans, walczą. Gryzą trawę, jeżdzą na dupach, grają w piłkę! Nie w antyfutbol. Aż przyjemnie się ogląda!