Dylematem było w jakim temacie napisać, bo dwie rzeczy: ogólne info około-komiksowe i przemyślenie nie-komiksowe, ale mocno o niedorzeczności ofert cenowych...
Na Jarmarku Dominikańskim standardowo od kilku lat tylko jeden sprzedawca z komiksami, jakby ktoś "szukał" to nie stoi w tym roku w połączeniu z człowiekiem z grami, tylko kawałek dalej, w mniej przestronnym namiocie.
Sam Jarmark od lat opiera się na budach z "regionalnym" jedzeniem i chińskich duperelach (dawniej chińszczyzny było tyle samo, ale wtedy nikt nie udawał że to "produkty premium", sądząc po obecnych cenach...). A jedzenie - 20 zł za frytki, 30 zł za małą porcję pierogów? No dobra, to jednak impreza okazjonalna, nie stały przybytek, ale... I o tym już nieraz dyskutowałem w swoim otoczeniu, ale było to tak dawno temu że nawet nie pamiętam na czym stanęło...
Foodtrucki przyszły do nas bardzo późno, nie siedzę w gastronomii więc nie wiem, ale może były jakieś problemy z legalizacją przygotowywania i sprzedawania jedzenia z pojazdu w PL (?)... W każdym razie jak już przyszły to nikt się nie oszukiwał że to jest coś innego niż fast food, tyle że z taką przewagą nad każdym innym, że był tańszy od np. McD i bardziej różnorodny niż kebab. Pojawiały się nowe "lokale" to i konkurowały jakością i cenami, przez chwilę to jedzenie było lepsze i tańsze niż miało "prawo" być. No ale to było na tyle, lat temu... 10? Od kiedy jakość zaczęła spadać a ceny skakać do góry nie byłem zainteresowany zaglądaniem do oferty, z otoczenia wiem, że powyższe się tylko pogłębiało przez lata. Pamiętam że covidowo upadały biznesy foodtruckowe, a jak wróciły to ceny... dosłownie nie różnią się od cen w normalnej restauracji (nie mówię o restauracji wyższej klasy, a o zwykłych lokalach z jedzeniem, kelnerami, jakości po prostu dobrej).
Cały koncept foodtrucków polegał przecież na budżetowości takiego rozwiązania gastronomicznego - wszystko od lokalu, przez sprzęt, po utrzymanie, wraz z obsługą jest znacznie mniej pochłaniające zasoby pieniężne niż prowadzenie restauracji - co więc się stało że ceny jedzenia są identyczne, a mimo tego klienci mają o foodtruckach dobre zdanie (skoro w nich kupują)? Pamiętam jeden z argumentów, że jedzenie w restauracji bywa zbyt "formalne", a foodtruck to jak zamówić jedzenie z, właśnie restauracji, czyli dla klienta z takiej perspektywy nie ma znaczenia czy foodtruck czy restauracja, i dlatego ceny mogą być takie jakie są.
Ja tego nie pojmuję, znając ogólny koncept foodtrucków nie da się usprawiedliwić powyższego, jednak foodtrucki mimo tego znalazły swoje miejsce, a i restauracje wciąż działają, samo to jest ciekawe...
Do czego zmierzam? W sumie nie wiem, jw. widziałem te ceny w budach ze smalcem, pomyślałem o foodtruckach, przypomniałem sobie kontekst jaki wypisałem wyżej i w sumie wciąż dla mnie ciekawe, więc może ktoś ma jakieś teorie dlaczego najekonomiczniejsza forma gastronomii zaadaptowała się tak dobrze (mam nadzieję że lekki offtop w tym dziale przejdzie)?