Urlop spędzony w Tatrach, niestety akurat w tragicznym tygodniu burzowym. Burze były codziennie, na wycieczki wyruszałem o 5 rano, aby max o 13 być już w drodze powrotnej. Mimo wszystko udało się trochę pochodzić:
1) Tatry Zachodnie, Słowacja: Parking pod Spaloną, Brestowa i dalej granią Salatyn, Spalona, Pachol i powrót na parking (sam)
2) Niepewny pogodowo dzień więc bez grani, ale dość długo: Zakopane, Nosal, Wielki Kopieniec, Gęsia Szyja, Parking na Palenicy (ok 23 km - sam)
3) Kiry, Dolina Kościeliska, Jaskinia Mylna, Schronisko, powrót doliną (z córką 10 lat)
4) Nocleg w schronisku Roztoki, Dolina Roztoki, wodospad Siklawa, Dolina Pięciu Stawów Polskich, Świstówka, Morskie Oko, powrót na Palenicę (też z córką)
5) Powrót na słowackie Zachodnie Tatry: Parking pod Spaloną, Rakoń, Wołowiec, dalej główną granią z atrakcjami Rohacz Ostry i Rohacz Płaczliwy i powrót na parking (sam)
Do łażenia po górach wróciłem dwa lata temu po ok 10 letniej przerwie i cięższy o ponad 20 kg. W tym roku udało się zrzucić trochę nadmiarowych kg przed urlopem i chodziło mi się wyśmienicie - nigdzie tak nie odpocznę psychicznie jak na górskiej wycieczce.