Wiadomo, że on to robi pod publikę, dlaczego nie pojecie do Afryki albo nie wiem di Iranu i niech tam krzyczy, że jest nie wierzący.
Oczywiście i ja jego granie pod publikę skomentowałem uwagą o norweskim black metalu. Zresztą Darski przez lata był pogardzany przez scenę bm, nie wiem jak to jest teraz, ale chyba jednak kasa przeważyła, skoro ten błazen dostaje wsparcie od zespołu, którego koszulka była przedmiotem kontrowersji w tym zdarzeniu.
Ja się jedynie dziwię głosom oburzenia, że został z siłowni usunięty przez de facto jej właściciela. Skoro ten miał takie widzimisię, to nikomu nic do tego.
Apasz to ty tu jeszcze jesteś, podobno miałeś skasować konto i jeszcze groziłeś jakimś donosami.
Biorę przykład z bendera
Chcesz powiedzieć, że ludzie wierzący nie wiedzą, w co wierzą i potrzebują jakichś wyspecjalizowanych badaczy, żeby im to powiedzieli?
Zupełnie nie rozumiem skąd ci to przyszło do głowy po przeczytaniu mojej wypowiedzi. Każdy człowiek jest na różnym poziomie rozwoju intelektualnego, emocjonalnego oraz duchowego i każdy potrzebuje czegoś innego. Jeden nie odczuwa w ogóle potrzeby wiary, drugiemu wystarczy bezmyślne uczestniczenie we mszy świętej, trzeci potrzebuje już bardziej świadomego udziału we mszy, a wiedzę o swojej religii czerpie z kazań, a czwarty będzie chciał swoją wiarę pogłębiać bardzo szczegółowo, na poziomie badań teologicznych. Czy nie jest to oczywiste?
Mnie osobiście nudzi to podgryzanie po kostkach przez różnej maści ateistów, którzy wytykają wierzącym nieznajomość Pisma Świętego, a sami posługują się wynalezionymi w internecie, wyrwanymi z kontekstu i od interpretacji jego fragmentami (swoją drogą ciekawe czemu zakładają, że przeciętny wierzący nie przeczytał nigdy całego Pisma Świętego - czyżby działała tu stara zasada oceniania innych według siebie?). Ale skoro tak, to nie pozostaje mi nic innego jak zrobić coś podobnego. Oto fajny cytat z CS Lewisa, na podsumowanie tej dyskusji:
"Nie należy przejmować się żartownisiami, którzy usiłują ośmieszyć chrześcijańską nadzieję "nieba", twierdząc, że ani im w głowie "w nieskończoność grać na harfie". Takim ludziom można odpowiedzieć, że skoro nie rozumieją książek dla dorosłych, nie powinni o nich rozmawiać. Wszelkie biblijne obrazy (harfy, korony, złoto itp.) to przecież nic innego, jak symboliczna próba wyrażenia tego, co niewyrażalne. [...] Ktoś, kto rozumie te symbole dosłownie, równie dobrze mógłby uznać, że Chrystus - nakazując nam być podobnymi do gołębi - chciał, abyśmy składali jaja."
To bardzo dziwne. Na przykład ja, jako fan komiksów, staram się jak najwięcej na temat przedmiotu moich zainteresowań dowiedzieć. Czytam, szukam w internecie, porównuję, dociekam, rozmawiam z innymi fanami, a przy tym wydaję na te moje amatorskie badania jakieś chore pieniądze. Tymczasem przeciętny katolik w ogóle nie czuje potrzeby zgłębiania podstaw swojej wiary. W zasadzie wystarczy mu to, co usłyszy od księdza w niedzielę.
A na przykład ja, jako fan komiksów, mam w nosie wszystko to, o czym piszesz ty. Nie interesują mnie informacje o komiksach, poza datami premier. Niczego nie porównuję, nie dociekam, nie badam, a rozmowy z innymi fanami są dla mnie bezprzedmiotowe, bo de gustibus non disputandum est. Wszystko to jest dla mnie stratą czasu. Ja po prostu komiksy czytam... Jak więc widzisz ile osób zajmujących się jakimś hobby, tyle sposobów na jego realizację.
A wiara to nie hobby.