Ja rozumiem, że mają tak wielką władzę, że potrafią uwolnić od zarzutów swoich. Jednak ciągle się zastanawiam, dlaczego mając już takie narzędzia jakie mają nic się nie dzieje z obozem przeciwnym, a szczególnie z ludźmi nad którymi ciążą podejrzenia o różnego rodzaju afery.... miało być spektakularne wsadzanie do wiezień - czego pewnie lud oczekiwał - a są posiedzenia komisji, które niczego nie przynoszą poza wzajemnymi pyskówkami. O ile się orientuje żaden dziennikarz, który miał jakieś konflikty z prawem i miał nie po drodze z partią też nie siedzi za kratami, ani nikt nie zaostrzył kar choć mieli ich na widelcu jak Najsztuba. Na dzień dzisiejszy chyba tylko swój Misiewicz stał się ofiarą.... nawet nie ma spektakularnego ciągania po sądach Jerzego Urbana, który nie dość, że jest twarzą poprzedniej epoki, to wcale się z tym nie kryje i jeszcze dowala władzy na każdym kroku np. filmikami na yt - ani nie uszczuplili mu majątku, ani zabierają mu ostatnich lat życia, może czekają na jakiś pośmiertny proces, by tylko był - ogólnie ja bym był daleki od twierdzenia, że nastaną jakieś czasy, porządku, rozliczenia na większą skalę.
Tu nie ma się nad czym zastanawiać
Polityk politykowi niestety krzywdy nie zrobi nigdy. Oni tak tylko w telewizji się obrzucają błotem, grożą rozliczeniami, Trybunałem Stanu, więzieniami, itp. Poza kamerą przybijają sobie piątkę i idą na piwo. Nie robienie sobie krzywdy jest niepisaną zasadą również dlatego, że każdy z nich wie, że nie będzie w partii rządzącej wiecznie i jeśli teraz rozliczy poprzedników, to potem ktoś następny rozliczy jego. Nic nie będzie z tych głośnych zapowiedzi. Dla mnie osobiście jest to rozczarowujące, bo ja życzyłbym sobie solidnego rozliczania poprzedników, bo to na pewno obniżyłoby poziomu korupcji i rozpasania w polityce. No ale niestety jest to nierealne.
Przypadek Misiewicza jest trochę inny - on jest "swój", więc nikogo później nie rozliczy, a do tego padł ofiarą wewnętrznej rozgrywki PiS i arogancji Macierewicza, który myślał, że jest nie do ruszenia. Kaczyński musiał mu udowodnić, że tak nie jest, przy okazji nie stawiając Macierewicza pod ścianą, bo wtedy poszliby na noże i skończyłoby się to tragicznie dla całej formacji. Pokazał mu zatem na Misiewiczu, a Macierewicz zrozumiał