Jarre to jakby nie patrzeć klasyka.
Natomiast faktem jest, że tego typu muzyki co do zasady nie słucham. Ot, od czasu do czasu wpadnie mi w ucho jakiś rodzynek jak w przypadku powyższych wyjątków z Poppy/Charlotty.
Przy czym może to zupełnie nonsensowne skojarzenie, ale Poppy jakoś momentami przypominała mi Moa.
Skądinąd ostatnio zdarza mi się od czasu do czasu podsłuchać czegoś od Dorothy: