Regularnie wracam do wydarzenia, które miało miejsce w Polsce w roku 1992. Jeszcze nie wtedy nie było na świecie, nie wiem nawet czy byłem już w planach, ale mój ulubiony zespół muzyczny wyruszył na europejską trasę po nagraniu, tak naprawdę, dwóch garażowych płyt. Do Polski trafili przypadkiem - ktoś kogoś znał i na prędce zaproponował koncert w Bydgoszczy, a pozostałe dwie miejscówki doszły na dokładkę.
https://gryfinska.pl/artykul/zielony-dzien-w-szarym-miescie-31-lat-temu-w-gryfinie-zagral-green-day/999319Chłopaki przyjechali autem z Holandii, mieli jakąś stłuczkę czy inny wypadek po drodze, ale zdażyli.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że w Gryfinie zagrali dla około 50 osób. Nagrano nawet ten koncert na kasetę magnetofonową, która jest białym krukiem wśród kolekcjonerów - dowody na istnienie tego nagrania opublikował jeden z czytelników pisma "Teraz Rock" na jego łamach.
Artykuł jak również galeria do niego dołączona potwierdzają, że zespół zgodził się koncertować w zamian za nocleg oraz kilka posiłków.
Bardzo ciekawa historia. Wiem, że zespół nie podbił specjalnie Polski - problemem było u nas zapełnić halę za 10 tysięcy miejsc, podczas gdy w UK spokojnie wyprzedawał stadiony albo Milton Keynes (130 tysięcy ludzi). Ale lubię wracać wspomnieniami do tych czasów, gdy mimo sukcesu komercyjnego, zespół był bliżej ludzi.
Nie czuję się oszukany - byłem na dwóch koncertach i starsi panowie zawsze grali te 3 godziny, więc bilet był wart tej kasy. Ale słuchając ostatnich nagrań czuję rozczarowanie.