Tak. Bardzo lubię, słucham i staram się kolekcjonować.
Ale przyznaje się, że głównie skupiam się na gwiazdach: Journey, Loverboy, REO Speedwagon,
Boston, Foreigner, Heart, Lubię też posłuchać Kenny Logginsa, Russ Ballarda, Billy Squiera
AOR to bardziej nazwa publicystyczna niż odnosząca się do konkretnego gatunku.
Jest to coś pomiędzy hard rockiem i jego odmianą zwaną hair metalem, a soft rockiem i czasem zahacza o prog rock i soul. Zwykle z dużą dawką klawiszy i chórków. Idealna muza do samochodu.
Tak. Dużo tam jeszcze było Pop/Rocka (power popu). Melodic Hard Rock ten rodem z Ameryki,
bo z Europy to trochę coś innego. Też klawisze sprawiały, że momentami było faktycznie trochę neoprogresywnie.
No i też glam, ale tu jest ta cienka granica, bo King Kobra który wyróżniłeś, to właśnie coś
pomiędzy spokojnym AOR a chamskim pudel metalem

Trudno ich jednoznacznie sklasyfikować.
Ja osobiście do AOR nie wkładałbym zespołów u których stylowo przeważał hair metal, a czasem tak się robi.
Ten kawałek Loverboy zawsze mnie pozytywnie nastraja. Energia, której już dziś trudno uświadczyć.
Kilka lat temu odkryłem jeszcze kanadyjski zespoł "Triumph" i od razu wszedł do mojego topu
"Follow Your Heart" z 1985
"Never Say Never" z 1987
I Rick Springfield, "Love Somebody", fajny kawałek z 1984
W filmach lat 80-tych było zatrzęsienie takiego Aorowego melodyjnego Hard Rocka
Scott Richardson - Flashpoint (Punkt zapłonu)
Fire inc - Nowhere Feast (Ulice w ogniu)
Midge Ure - Come the Day (Klasa 1999)
John Cafferty - Voice of America's Son (Cobra)
i sama Linda Blair

I Still Remember (Nocny oddział)