Ja z kolei po fenomenalnej trylogii Abercrombiego spróbowałem Drogę Królów autorstwa Sandersona. Bo polecane, bo wyśmienita lektura i wysokie oceny na lubimyczytać (aż sprawdziłem - średnia 8,9/10!). Odpadłem po jakichś 250 stronach, nie dałem rady dłużej się tym męczyć. Co rozdział to nowa postać, niezwiązana z poprzednimi. Niczyje losy mnie nie zainteresowały, bo charaktery wycięte z kartonu. Dawno nie nadziałem się na tak przehajpowaną lekturę.
Nie ma to tamto, znam ten ból forumowiczu; nieraz bywało tak, bywało, dopóki tych praktyk zaprzestałem, że z ,,podpatrywania się" na oceny/recenzje jakiejś literatury na "lubimyczytac", czy tam gdzie gdziekolwiek indziej publikuje się materiały krytyczne danej powieści, komiksu etc., z tego całego kierowania się ponad wszystko takim recenzjami właśnie, wychodziłem z założenia, że na pewno będę należał do tych 95 % czytelników, którym niby fenomenalna powieść czy komiks, oceniane na: 8,89/10, się spodobają. Tak było do czasu jednej, potem drugiej i kolejne wpadki, gdy okazało się, że mam przed sobą coś, co niestety muszę porzucić po przeczytanych kilkunastu stronach; tym czasem ta pozycja miała horrendalnie wysoką notę wystawioną przez tysiące czytelników. Życie weryfikuje, nawet i w tak błahych sprawach.
Oczywiście recenzje różnorakich dzieł - czy jest to film, książka, serial - czytuję, jednak traktuję je jako porównanie tego, jak oceniany twór widzi społeczeństwo, jak widzę ja, czy kumpel... który polecił mi jakąś książkę, film etc.
Wszyscy mają mambę, mam i ja! Ha! Teraz tylko odwrócić tekst tak radosnej, niegdyś emitowanej na polskich stacjach TV ,,reklamówki", i określenie mej czytelniczej ekscytacji na fakt otrzymania w końcu od kuriera upragnionego zestawu geekowskiej lektury, będzie gotowe!