Mnie ostatnio zaskoczył kryminał. "Czarny dom" Petera Maya to rzecz wzbudzająca podziw dla jego kunsztu pisarskiego. Złapałem się na tym, że wolałbym, aby książka się nie kończyła
Wspaniale nakreślony świat, plastyczne opisy, po prostu czuć atmosferę wyspy Lewis...gdyby nie byłoby tam intrygi kryminalnej, nawet bym się nie zdenerwował, ale intryga owszem, jest- i to rozwiązana w sposób zaskakujący. Jeszcze w trakcie lektury kupiłem dwie pozostałe części tzw ''trylogii Lewis", więc jeszcze będę mógł się pozachwycać, jak to May po mistrzowsku buduje świat przedstawiony i kreuje atmosferę.
Podobnie jest z drugą książką, którą ostatnio kupiłem- "Głosy starego morza" pióra Normana Lewisa. Próbkę jego twórczości poznałem w obszernie cytowanych w "Piekle Italii" fragmentach zapisków z Neapolu, z roku 1944. Gdy zobaczyłęm nazwisko na okładce, kupiłem, ot tak, żeby poczytać w autobusie, bo skończyłem przed chwilą inną książkę. No i wsiąkłem
. Muszę sobie dawkować rozdziały, żeby się zbyt szybko także i z tą książką nie rozstać
Lewis to również stylista pierwszej klasy, nie wnikam, czy faktycznie reporter ukazał nam powojenny świat hiszpańskich rybaków z Farol [co można tłumaczyć jako "bzdura"
] , dziury zabitej dechami, czy też jest to jego autorska kreacja. To po prostu fenomenalnie się czyta. Duuużej urody proza.
I nie wiem, czemu, ale lektura przypomniała mi o "Amarcord" Felliniego
Polecam, oba tytuły na dzień dzisiejszy są do kupienia w zasadzie za grosze.