Pierwsze podejście do Sienkiewicza to 7 klasa podstawówki i Krzyżacy, którzy wtedy byli lekturą. Po 50 stronach musiałem skapitulować. Po latach wróciłem i przeczytałem z nieskrywaną przyjemnością. Drugie podejście do autora to już szkoła średnia i zbiór nowelek plus na deser Potop. Tym razem się zawziąłem i nie miałem zamiaru odpuścić, dopóki nie przeczytam całości. Udało się, ale jak przy dwu pierwszych tomach bawiłem się świetnie, tak już trzeci środka trylogii trochę mnie zmęczył. Oblężenie stolicy i kolejne potyczki z gośćmi zza morza to już nużące było. Nie dziwi mnie, że praktycznie nic z tego nie trafiło do filmu. Mimo wszystko chciałem jednak poznać całą trylogię, a wiedząc, że to Potop jest najdłuższą jej częścią, pozostałe dwie nie prezentowały się już tak strasznie. I były to całkiem udane lektury. Jeszcze na plus pierwszej części trylogii, że to było zanim powstał film, więc czytało się z wolną, nieskażoną kinowymi obrazami głową w oczekiwaniu na to, co się wydarzy, bo człowiek tego po prostu nie wiedział. W pozostałych częściach trylogii to jednak w dużej mierze było odhaczanie kolejnych scen z (świetnych) filmów. I teraz przechodząc do autora trylogii, to jest to świetny pisarz, prawdziwy mistrz pióra. Urzeka bogactwo szczegółów, niezwykła plastyczność świata przedstawionego, bohaterowie z krwi i kości i wartka, niebanalna przygoda. W swojej kategorii to mistrz, bezapelacyjnie. Natomiast nie ma za bardzo potrzeby by kreować go kimś więcej, niż w rzeczywistości był. Sienkiewicz to taki Matejko pióra, który kreśli piękne obrazy "dla ludu", bynajmniej nie w pejoratywnym znaczeniu tego zwrotu. Po prostu wielu się podoba, bo ma się podobać i nic w tym złego nie ma. Gorzej, że oprócz sprawnego pióra można znaleźć u niego wiele uprzedzeń, przekłamań i zafałszowań. I argument, że była to proza pisana w pewnych okolicznościach i jak to się pięknie formułuje "ku pokrzepieniu serc" nie pomaga, a wręcz szkodzi. Bo jeśli Sienkiewicz stał się zakładnikiem własnego sukcesu, to jeszcze okej. Napisał Ogniem i Mieczem, utwór odniósł sukces i należało iść za ciosem, a że następna chronologicznie była szwedzka zaraza, no to już trudno. Jeśli natomiast od razu to było planowane jako trylogia, to wtedy już się obronić nie da, że "ku pokrzepieniu serc" brany jest jeden z największych dramatów I Rzeczypospolitej, który zostaje tak wykrzywiony, tak obrobiony przez autora, że aż dziw, że żaden z historyków nie stawia go na równi ze zwycięstwem pod Grunwaldem czy wiktorią wiedeńską. A nie stawia z wiadomego powodu, bo to był dramat i prawdziwa hekatomba i niewiele tam było rzeczy zaszczytnych i chwalebnych. Pisać o tych wydarzeniach można i trzeba było, ale w ramach gigantycznej przestrogi na przyszłość, a nie w formie przaśnej przygodówki z historią w tle. Podsumowując Sienkiewicz to świetny pisarz, sprawny rzemieślnik, zmyślny bajarz, orator naszej mowy, ale twórcą wybitnym ciężko go nazwać.