Jak wszyscy doskonale wiedzą do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy. Pieniądze, pieniądze i pieniądze.
Być może kojarzycie historię o tym jak to Rotszyld uzyskując przed wszystkimi innymi wieści o wygranej Bluchera pod Waterloo zarobił grubą kasę na londyńskiej giełdzie. Ta historia akurat podobno jest bzdurą, bo tak naprawdę Rotszyldowie omal nie wykopyrtnęli się na skutek upadku Bonaparte (w dniu Waterloo siedzieli na stercie złota, które w ramach umowy z rządem Jego Królewskiej Mości mieli regularnie szmuglować do Wellesleya celem wypłaty żołdu dla jego czerwonych kurtek i które to złoto na skutek zakończenia wojny zaczęło tracić na wartości), ale w tej historii chodziło o przepływ informacji i pokazywało Rotszyldów jako pionierów pewnych działań.
Ale ja nie o Rotszyldach chciałem.
Otóż pionierem w zakresie pewnych (dzisiaj oczywistych a wtedy mniej czy bardziej przełomowych) działań w ramach aktywności biznesowej był kto inny i zdecydowanie wcześniej:
Imć Fugger był wnukiem prostego chłopa, który w dniu swojej śmierci (Fuggera a nie dziadka) wart był mniej więcej 2% PKB ówczesnej Europy. Przekładając na nasze? Dajmy już spokój całej Europie - PKB UE za 2021 rok to 14,5 bln euro. Licząc sam kołchoz gdyby Jakub Fugger umierał dzisiaj to w przełożeniu byłby wart jakieś 290 mld euro. Obecnie najbogatszy człowiek świata jakim jest Bernard Arnault podsumowywany jest na około 170 mld eurosów.
Pytanie brzmi w jaki sposób chłopski potomek zbijał taki majątek na przełomie XV i XVI wieku bez podpisywania cyrografów z diabłem.
Ano z jednej strony utrzymując dobre relacje z możnymi tego świata (podjęte ryzyko inwestowania w niezbyt swego czasu potężnych, ale prących do przodu niczym walec i jednocześnie potrzebujących monet Habsburgów), ale z drugiej prowadząc twardą ręką przedsiębiorstwo przy użyciu nowoczesnych metod i podejmując co jakiś czas naprawdę duże ryzyko.
To Fugger jako pierwszy w Niemczech wprowadził podpatrzony we Włoszech system podwójnego księgowania. To Fugger inwestował w górnicze przedsięwzięcia na Węgrzech usytuowane niemal na ciągle płonącym tureckim pograniczu. I to wreszcie Fugger stąpał po cienkiej a rozciągniętej nad głęboką przepaścią linie pożyczając papieżom i cesarzom i stawiając się tym samym w samym centrum politycznego zamętu jakim był okres chaosu przełomu wieków na zachodzie Europy, stając się tym samym
spiritus movens różnych historycznych "eventów".
O ile ktoś się interesuje tamtym okresem i jest z grubsza oblatany w kwestiach np wojen włoskich to tym lepiej widać jak przyłożona tu i ówdzie ręka augsburskiego potentata stojącego za takim albo innym wydarzeniem kształtowała zachodnią politykę. Fugger udzielił pożyczki? Kredytobiorca odnosi sukces. Fugger pożyczki odmówił? Odesłany z kwitkiem ponosi porażkę. Pieniądze, pieniądze, pieniądze.
Książkę Steinmetza czyta się błyskawicznie, słysząc co chwila głośne "klik" gdy dostrzega się niewidoczne dotąd siły pociągające za sznurki w kontekście znanych wydarzeń historycznych. Co prawda można tu i ówdzie dostrzec braki w wiedzy było nie było jankeskiego Autora (uważającego np, że Austro-Węgry powstały w XVI wieku albo nie mającego pojęcia nt przebiegu bitwy pod Pawią), ale to są akurat detale podczas gdy na pierwszym planie niewątpliwie jest tutaj historia kiełkującego w Europie nowożytnego kapitalizmu, bez którego to zjawiska oblicze kontynentu byłoby zupełnie różne a którego Jakub Fugger był najbardziej prominentnym przedstawicielem, maczającym swoje zdolne paluchy w niemal wszystkim co tylko mogło przynieść określony profit.
Bardzo ciekawe ekonomiczne uzupełnienie dla warstwy politycznej historii tego wyjątkowo niespokojnego i interesującego okresu.