Kończę powoli HaBeka poświęconego bitwie pod Gabiene z 316 r. p.n.e. czyli tak naprawdę drugiej wojnie diadochów i naprawdę żałuję, że hollywoodzkie kino tzw. "sandałowe" przeszło już do historii, bo też przy dobrze napisanym scenariuszu z tego okresu starożytnych "wojen światowych" spokojnie można byłoby utkać starożytną wersję wojny o pierścień. Są spiski, są zdrady, zabójstwa polityczne, mniej czy bardziej epickie bitwy, wszystko w otoczeniu krajobrazów Azji Mniejszej, Bliskiego Wschodu i Afryki. W zasadzie wystarczyłoby napisać słownie kilka fikcyjnych postaci, dołożyć jakiś obowiązkowy wątek romantyczny i powstałaby trylogia z prawdziwym przytupem, bo też same autentyczne wydarzenia i postacie historyczne (choćby Antygon Jednooki, Ptolemeusz Soter, Olimpias, Demetriusz Poliorketes, czy wreszcie Pyrrus Ajakida) ze swoimi życiorysami gwarantowałyby solidną porcję przygody/emocji. Wielka szkoda, że ten rodzaj kina wydaje się być martwy, bo materiał jakby skrojony pod wielkie kino przygodowe.
Igo Sym to zupełnie co innego.
Syma podałem jako najbardziej charakterystyczny przykład. A to, że oni dwaj to różna skala wystarczy porównać: Sym zarobił kulkę a Szklarski przesiedział cztery lata w więzieniu.