Ogólnie ja jakoś dużo tekstów Lovecrafta nie czytałem, no ale po niektórych adaptacjach widać, że są mocno uproszczone. Takie "Widmo nad Innsmouth", które w tej antologii jest chyba najdłuższe (bodajże jakieś 15 stron komiksu), to w oryginale opowiadanie na 50-60 stron, więc nie ma siły wszystkiego zmieścić i adaptacja w tym wypadku to praktycznie sam główny szkielet fabularny. Wydaje mi się, że w każdym przypadku jest inaczej, bo np. taki "Zew Cthulhu" jest całkiem sensownie oddany. Generalnie w tym albumie ważniejsza jest grafika, która buduje klimat, a scenariusze są napisane tak, żeby rysownik mógł się trochę pobawić i narracja jest w dużej mierze opowiada obrazem. Nie wiem, czy lektura komiksu może zepsuć czytanie oryginałów, to chyba zależy indywidualnie od odbiorcy. W sumie dobrze jest to potraktować właśnie jako "mity", gdzie jedna historia może mieć kilka wersji, w zależności od interpretacji i kto opowiada.