Odpowiem tak:
-skoro już porównujemy do amerykańskich zeszytówek, to proponuję uważniejsze policzenie ile większość z nich ma naprawdę stron w zeszycie (podpowiadam, 24 to jest zdecydowanie ponad standard ).
-nikt niczego nie udaje, dodatki stanowią integralną część komiksu, jeśli dla kogoś to "puste wypełniacze", to trudno, musi z tym żyć (większość docierających do nas głosów jest za ich zachowaniem).
-nie ograniczamy też rysowników w objętości, scenariusze są rozpisane zazwyczaj na 24 strony, ale, jeśli któryś z nich chce się rozrysować, to to robi (tak się aktualnie dzieje min. w 4 zeszycie).
-bardzo chętnie zrobimy serię z 32 stronami komiksu i o częstotliwości miesięcznika, wystarczy, że uzbiera się na tyle dużo kupujących, żeby wygenerować zysk ze sprzedaży, który pozwoli przynajmniej na minimum egzystencji podczas robienia takiej serii.
-na chwilę obecną seria jest deficytowa, a rysownicy robią ją "w czasie wolnym".
Ja naprawdę rozumiem, że chciałoby się więcej, częściej i taniej, i doceniam, że wiele osób jednak kupuje i wyraża swoje zdanie. Ale warto sobie uświadomić, że spełnienie wymagań czytelników MUSI mieć przełożenie rynkowo-finansowe.
Dopóki kupujących jest tylu ilu jest, utrzymanie objętości, częstotliwości i ceny jest ze strony zarówno wydawcy jak i autorów, balansowaniem na bardzo cieńkiej nitce
A spełnianie indywidualnych potrzeb czytelników, niestety pozostaje w sferze naszych marzeń
A wewnętrzne strony okładki pozostają puste, bo to jedyne miejsce, w którym rysownicy mogą zrobić swoje "rysografy", spory tłum czytelników na MFKiG i WCC, którzy uzyskałli takie rysunki min. od Adlera i Pawlaka, ma zdaje się odmienną opinię na temat "zagospodarowania" tego miejsca?